***
W tym samym czasie Izabela F. siedziała na skrzypiącym, drewnianym krześle wpatrując się w ścianę pokrytą systematycznymi plamami. Rozejrzała się po prawie pustym pokoju. Na starym łóżku leżał pijany ojciec. Na drugiej kanapie leżała matka patrząc w sufit. Iza wstała i podeszła do niej.
-Mamusiu, potrzebujesz czegoś?
Matka nie drgnęła. Iza nakryła ją kołdrą, ale matka zaczęła dziwnie piszczeć. Iza zdjęła koc, westchnęła i podeszła do okna. Rozmyślała o Magdzie, która chyba o niej zapomniała. Nawet nie odpowiadała na listy. Ojciec przekręcił się na drugi bok. Iza poszła do kuchni po kubek, nalała wody i poszła do matki. Leżała nie drgając. Iza podniosła jej głowę i dała pić. Wróciła do kuchni, umyła kubek, starannie wysuszyła ścierką. Usiadła przy stole i znów się zamyśliła. Do domu wpadła sąsiadka.
-Iza, ktoś dzwoni do ciebie. Idź i odbierz telefon.
Izy nie było stać na telefon, toteż gdy musiała, dawała numery do sąsiadki. Była to gruba kobieta, która niezbyt lubiła, gdy telefon był zajęty bo co chwilę dzwoniła do koleżanek, albo one dzwoniły do niej. Iza poszła do niej i podniosła słuchawkę. Był to jakiś mężczyzna.
-Dzień dobry. Jestem dziennikarzem z gazety...
Iza odłożyła słuchawkę. Nienawidziła, gdy dzwonili do niej albo przychodzili dziennikarze. Zadawali dziwne, prywatne pytania, jak sobie radzi, jakby to ona jedynie była poszkodowana przez los. Wróciła do domu, by przebrać matkę w piżamę.
Sorry, że krótkie