OFICJALNY BLOG OPOWIADANIA:
www.wazka.mylog.plEDIT
dzięki riff - popracuję nad tym:
-Burek! Burek chodź do mnie! – wołała Ważka. Pies nie przybiegał. Zdenerwowana, zaczęła biec w stronę, gdzie pobiegło zwierzę. Słońce wschodziło coraz wyżej, a ona mogła coraz lepiej widzieć las.
- Burek! No co ty – z przerażeniem w głosie krzyknęła. Pies zaskowyczał. Ważka zdenerwowała się jeszcze bardziej. Po chwili błądzenia znalazła psa siedzącego obok czegoś. Podeszła do psa i zapięła smycz. Następnie zbliżyła się do czegoś. Było to śpiące dziecko. Spłoszona Ważka, zaczęła uciekać. Zaczęło jej się to coraz mniej podobać. Wychodząc z lasu, zaczęła szukać kluczy w kieszeni. Wreszcie kiedy wpadła do domu, poczuła się bezpieczna.
- O dobrze, że jesteś kochanie, bo śniadanie już gotowe – powiedziała mama z troską w głosie – jajecznica i grzanki.
Ważka usiadła do stołu i już miała zabierać się za jedzenie, kiedy zobaczyła nagłówek gazety: ZAGINĘŁO DZIECKO! Ważka zaciekawiona zaczęła czytać:
„ Jeśli ktoś widział ośmioletniego chłopca (ok. 140 wzrostu, zielone oczy i blond włosy), proszony jest o pilny kontakt z policją lub strażą miejską.”
-Przecież ja widziałam tego chłopca! – pomyślała Ważka – tak to mógł być on…
- Mamo? Czy mogę iść po śniadaniu do Martyny? – zapytała nieco zmieszana…