Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1]   Do dołu

Autor Wątek: O moim psie.  (Przeczytany 3669 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

^kora^

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 5706
  • www.sznaucer-kora.dog.pl
    • WWW
O moim psie.
« : 2008-06-14, 19:08 »
Dziś 14 czerwiec sobota, od dawna nie miałam tak nudnego dnia, tak to jest kiedy się ma kaca, na dodatek wstaję się później niż zazwyczaj, o wiele później. Tak sobie siedząc i nudząc zaczęłam rozmyślać jakie to mam szczęście mając tak wspaniałego psa. Dlatego dziś postanowiłam napisać o nim co nieco, zaczynając jakieś 7-8 miesięcy wstecz zanim do mnie trafiła a kończąc poniekąd na dniu dzisiejszym.
Lato, bodajże sierpień, wraz z moją przyjaciółką siedziałyśmy pod blokiem wieczorami i wypatrywałyśmy spadające gwiazdy, życzenie miałyśmy tylko jedne wyraźne, precyzyjne i dokładnie, czyli mieć psa. My jako 10-11 letnie dziewczynki, marzyłyśmy o czworonogim przyjacielu jakim jest pies. Grudzień, jak zwykle kolejny dzień nie zapowiadało się na nić ekscytującego, a jednak. Koło 16-17 moja babcia przychodzi do mnie i zaczyna słowami " A wiesz, że Wioletka ma nowego psa? " Z emocji się rozryczałam, nie wiedząc czemu wpadłam w furie, w głowie kołatały mnie myśli " ale jak? czemu? ona ma psa? a ja? a ja to co? ja też chcę" przyznam, zazdrość mnie ogarnęła. Poleciałam czym prędzej do przyjaciółki, by ujrzeć tego psiaka. Moim oczom okazała się śliczna psina, owczarek niemiecki, nazwali ją Bera. Aż serce mi zmiękło, w głębi serca tak jej zazdrościłam. Ten dzień szósty grudzień pamiętam nie tylko dlatego, że Wiola dostała psa, ale też dlatego, że odeszła moja kochana papużka. Po całym dniu wrażeń, emocji i kołatających myśli poszłam spać. Od tamtego dnia, dzień w dzień siedziałam w internecie, moim zadaniem było znaleźć psa, który jest nieduży, a zamiast sierści ma włos, gdyż moja rodzicielka na sierść uczulenie ma. Po wstępnych eliminacjach były rasy jak Yorkshire terier, sznaucer miniaturka i chiński grzywacz. Po czytaniu o ich charakterach, pielęgnacji i wielu innych rzeczy ostatecznie chciałam sznaucera, tak to było to pomyślałam. Rodzicom i dziadkom ten wybór się bardzo spodobał, niestety zostało jedno ale, musiałam sama na tego psa uzbierać. I tak od tego grudnia minęły trzy długie miesiące. Jak już miałam uzbierane pieniądze, zaczęłam szukać w ogłoszeniach sznaucery miniaturowe czarno srebrne. Znaleźliśmy ogłoszenie dziadkom i rodzicom się spodobało, a pal licho pojechaliśmy tam a mym oczom okazała się śliczna sunia, podeszła do mnie nieśmiało polizała, a ja wiedziałam, że to właśnie ona zostanie mym czworonogim psim przyjacielem. Do odbioru miała być za tydzień, a więc zaczęły się przygotowania na przyjęcie do naszego domu nowego członka rodziny. Chcieliśmy dla niej wszystko co najlepsze, posłanie, zabawki, miseczki, karma i wszelkie psie akcesoria. Tydzień zleciał bardzo szybko. Był to Wielki piątek, umówiliśmy się po psa koło dwudziestej, dzień mijał mi niemiłosiernie długo, w brzuchu czułam motylki, a na samą myśl o tym, że to dziś, to dziś będę mieć psa, na reszcie przechodziły po mnie dreszcze. Już godzina 19, wsiadaliśmy w samochód i ruszaliśmy samochodem po mego przyjaciela. Gdy już tam dojechaliśmy i po raz drugi ujrzałam małą czarną kulkę rozpłakałam się z szczęścia. W drodze do domu, siedziała na moich kolanach, zdezorientowana, nie wiedziała co się dzieje, gdy tylko weszła do mieszkania, powędrowała na środek pokoju i siup, mokra plama na dywanie. I tak się zaczęło nasze wspólne życie. Kora, bo tak nazwałam tą czarną kulkę, rosła jak na drożdżach, szybko się uczyła a rodzice się w niej zakochali po uszy. Rok minął szybko, sunia zaprzyjaźniła się z psem mojej przyjaciółki. Zaczęły się wspólne spacery, zabawy z psami, obie byłyśmy spełnione, obie miałyśmy psa, to było takie cudowne. Przeżyłyśmy dobre i złe chwile, aż do dnia dzisiejszego. Kora ma obecnie 4 lata, jest już dorosłym psem, charakter ma cudowny, jest kochana, czuła i ma fioła na punkcie piłek. Niestety pies mojej przyjaciółki do dnia dzisiejszego nie przeżył, odeszła 11 lutego 2008 roku. Do dziś wierzyć mi się w to nie chce, czasem do niej przychodzę i myślami, a gdzie Bera? I powrót do rzeczywistości. A dziś, teraz, w tej chwili, kiedy pisze o moim psie, który siedzi pod moimi kolanami i słodko śpi. A zaraz czeka nas popołudniowy spacer.
Marzenia się spełniają, a ja wierzę w spadające gwiazdy i w moc spełniania przez nich życzeń, bo to w końcu dzięki nim mam mojego czworonożnego przyjaciela...

meraviglia

  • *
  • Płeć: Kobieta
  • Wiadomości: 257
  • I don't put my hands up and surrender...
    • WWW
Odp: O moim psie.
« Odpowiedź #1 : 2008-06-23, 10:34 »
Ja nigdy nie mogłam mieć psa. Za małe mieszkanie, mama się nie zgadzała, bo to trzeba sprzątać, wychodzić z nim codziennie na spacer itd., a ja pewnie bym tego nie robiła; pewnie by brudził w domu, a na dworze nie ma gdzie trzymać psa. Za to mam kotkę już siwiejącą.

Sporo błędów, sprawdzaj tekst zanim go wyślesz :)
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.058 sekund z 23 zapytaniami.