Tak Was czytam, cztam i dochodzę do wniosku, że na Twoim miejscu, Ulcia, uczepiłabym się ostatniej możliwości. Nie wiem jak Ty ale ja w liceum miałam świetną babkę - psycholog, na którą zawsze można było liczyć. Może warto wybrać się do psychologa szkolnego i porozmawiać o tym jak dziewczynka traktuje zwierzęta i jak sama jest traktowana w domu? Cathy ma rację, to może być sposób wyładowywania agresji, wyładowywania tego, że nic jej nie wolno a przecież jest człopwiekiem jak każda inna osoba. Zwierzę nie pobiegnie do rodziny i nie powie, że boli, nie dostanie jej się za to, korzysta ze wszystkich możliwych sposobów rozładowania energii, za króre jej się nie "dostanie".
Psycholog powinien/nna zając się tą sprawą i zbadaćc chociażby w jakim środowisku żyje ta dziewczynka.