Ja miewałam takie małe kryzysy, zazwyczaj przez naszego instruktora, czasami poprostu chciałam rzucić to i tam nigdy nie wrócić i zmienić stajnie ale tam jest Pufa i wszystkie moje wspomnienia i nie moge tak poprostu tego rzucić a był taki moment ze instruktor mnie nie nawidził, robił mi wsyztsko na złość, nawet nie wiem dlaczego tak było, ale teraz jest good
raz też miaąłm kryzys gdy wpadłam w bagno w terenie i bałam się ze Pufie sie cos stało, i jak widizałam ajk ona leżała w tym bagnie i nie mogła wyjsć to bałam się wsiąsc na konia bo poprostu bałam się ze przeze mnie będzie cierpieć choc w tym wypadku nei było zbyt duzo mojej winy, raczej więcej instruktora
Najgorsze były poczatki jazdy na Guciu nigdy sie nierozumeiliśmy, on mnie nienawidził i ja za nim nie przepadalam, poprostu było strasznie, czasem sie załamywałam, wydawało mi sie że nigdy nie naucze sie jeździc, przez rok moje nauka jazdy wtedy prawie wogóle nie przesuneła się do przodu tkwiłam w martwym punkcie... to było okropne no ale teraz jeżdze na Guciu i nie jest najgorzej, tyle że lubi sobie baranki postrzelać