Noo, sąsiedzi potrafią sen z powiek spędzić... Różnych przeżyłam, ale "najlepszych" miała moja mama. Piętro niżej zamieszkał student, który potrafił zaprosić na imprezkę taki tłum, że jak raz delikwentów wywoziła policja, to w kilka suk ich pakowali... Balowali nocami, wyłazili na korytarz i stojąc pod drzwiami sąsiadów darli gęby, palili papierosy, słowem, zachowywali się tak, jakby byli sami w budynku... Potrafili w środku nocy włączyć muzykę na cały regulator, a w sądzie bęcwał wyjaśnił, że ona słucha muzyki poważnej
Znaczy, Bachem można napierniczać okrągłą dobę
U mnie też się kiedyś jakaś burda odbywała, odgłosy były, jakby krzesłami rzucano... A dzień czy dwa później wysiadam z windy, a zza drzwi ktoś sie wyłania, ale jakoś tak ukradkiem, jakby nie chciał się pokazać w całej okazałości
Patrzę, a to jeden ze studentów, z twarzą całą w siniakach
Dużo by opowiadać
Lis, to gdzie Cię zagnało? Teraz pół biedy, ale zimą... Chyba, że to na krótko.