Nie ma to jak odświeżenie tematu sprzed miesiąca, ale bardzo za to przepraszam.
Niedawno chcieliśmy wziąć drugiego pieska - to był jeszcze malutki szczeniak, w sumie suczka. Moja Mer, to znaczy Mer-Lena ma około pięciu lat, również jest owczarkiem niemieckim, ale wygląda raczej na mieszańca. Poza tym w ogóle nie akceptuje innych psów. ŻADNYCH. Czy to samców, czy samic, czy to małych, czy dużych. Piesek to miał być prezent na dzień dziecka dla mnie, ale i użyteczny dla rodziców - drugi stróż domu i działki. Oczywiście chciałam dla niego jak najlepiej, tak jak dla Mer, chciałam im oboje przynosić smakołyki, bawić się, uczyć... niestety, tata przewidział reakcje Mer, powiedział, że nie i koniec. W sumie zgodziłam się z tym, bo przecież chciałam, aby piesek żył, zwłaszcza, że był jeszcze malutki, a co do Mer-Lenki, to sprawa była niejasna, co dokładnie może zrobić. Ale tak bardzo chciałam tego psa, że zgodzono się, aby córka właścicielki przyniosła go na próbę i... Mer w swoim dużym, obszernym kojcu z budą latała to tu, to tam, z jednego końca na drugi, jak to ma w zwyczaju (zamknęliśmy ją na chwilę, żeby czegoś nie zrobiła ani mojej koleżance, tej córce właściciela, ani pieskowi), patrzy... widzi szczeniaka... i w niebo głosy zaczyna się wydzierać, charczeć, szczekać, skakać po kojcu, biegać jeszcze bardziej... biedny szczeniak tylko się wystraszył. Wynik był taki, jak się spodziewaliśmy. Tak bardzo chciałabym mieć drugiego psa, zupełnie tak, jak rodzice, ale z Mer po prostu się nie da. Już tydzień temu chciałam o tym napisać tutaj, ale się bałam. Ale dzisiaj, widząc ten temat...
Proszę, pomóżcie mi. Kaganiec odpada, bo ani nie da się jej go włożyć, ani nie posiadamy. Ze smyczą też jest kiepsko, bo tylko brat jest na tyle silny, żeby utrzymać, ale odciągnąć to już inna sprawa... czy coś w ogóle da się zrobić?
Pozdrawiam =(...