Rzeka, w mojej swiadomosci to swider - rzeka, ktora plynie niedaleko mnie, w ktorej woda rzadko kiedy siega powyzej kostek. Ale ta jest inna - dwukrotnie szersza, glebsza, prad jest osc silny. Woda siega mniej wiecej do pasa, jest metna. Uciekam prze dwojka ludzi - kobieta i mezczyzna. Nie wiem czy chca mnie zabic czy cos - po prostu uciekam. W miejscu gdzie normalnie znajduje sie ujscie swidra do wisly znajduja sie kraty - wiem ze gdy znajde sie po drugiej stronie ci ludzi, co mnie scigaja przestana mnie gonic. Jakims cudem przeciskam sie miedzy kratami. Padaja strzaly. Pierwszy powala mnie, kolejnymi kulami obrywam, bedac pod woda. Krew... mnostwo krwi. Rzeka zawraca Plynie w odwrotnym kierunku. Nurt jest teraz tak wartki, ze bardziej przypomina dziki, gorski strumien, glebokosc rowniez wzrasta - siega co najmniej po szyje, choc w wielu miejscach przykrywa czlowieka. Pod woda sa konary drzew, ostro zakonczone galezie. Calkowicie niwidoczne pod metna woda. Ci co mnie scigali zostali porwani przez nurt. Walcza o to, by nie utonac. Jestem gdzies pomiedzy nimi, chwilami wynurzam sie, plujac krwia. Jestemy blisko brzegu, na brzegu jest jakas skala - polka skalna. Jakies pol metra nad poziomem woda, ze skaly zwisa cos na ksztalt stalaktytu - mezczyzna probuje sie tego zlapac, ale nie udaje mu sie - wrtki prad sprawia, ze uderza w to glowa. Znow krew - dla odmiany nie moja. Cos sie zmienia - nie jestem w stanie okrslic co dokladnie. Nad rzeka lata helikopter - ci co mnie scigali uciekaja przed tymi z helikoptera. Cel tych druguch jest jasny - zabic nas troje. Wiedza dokladnie gdzie jestesmy - maja sprzet wykrywajacy cieplo. Z jakiegos powodu wiem, ze moje cialo jest znacznie chlodniejsze niz pozostalych dwojga. Cho wiedz okladnie gdzie jest kazde z nas, nie sa w stanie strzelac. Mezczyzna i kobieta walcza z rzeka, probujac nie utonac, ja dryfuje bez ruchu, zazwyczaj twarza do dolu - ale nie tone, jestem calkowicie swiadoma - udaję trupa. Z heklikoptera spuszcza sie do rzeki trzech gosci - uzbrojeni, z roznym sprzetem itp. Z jakiegos powodu prad jest dla nich mniej rwacy, a woda plytsza. Wylawiaja mnie, zeby sprawdzic czy zyje - charczę, mam drgawki - stwierdzaja, ze co by nie bylo - jestem juz trupem. Wrzucaja mnie z powrtoem do wody. ZMIANA ! Znam ta rzeke, wiem gdzie lezy w niej kazdy patyczek, wiem gdzie jest kazde zaglebienie. Ona należy do mnie. Nie jest moim wrogiem - jest przyjacielem... I to JA w niej rzadze... (opisy jak morduje przesladowcow wam daruje..)