Pod mostem to nie, i raczej nie tanie wino. Ale w plenerze piło się to i owo, nie powiem, że nie...
Kiedyś na licealnej wycieczce w Krakowie jedna z koleżanek miała w termosie jakiś mocny trunek domowej roboty. Jej mama robiła takie płynne smakowitości i przymykała oko na to, że pełnoletnia (no, prawie) córka poczęstuje koleżanki, rzecz jasna tylko wybrane. Co prawda nie wiem, czy była świadoma tego, że będziemy się raczyć na szkolnej wycieczce... Było jesiennie, zimno, i takie "wspomaganie" bardzo się przydało
A jak było wesoło, kiedy jedna z niewtajemniczonych dziewczyn poprosiła o "trochę tej herbatki"! Dobrze, że nauczycielka nie była spragniona...
Do dziś wspominamy ten termosik... Innym razem wstąpiłyśmy do tejże koleżanki, mieszkającej blisko szkoły, na jakimś okienku, które wypadło między lekcjami. Wypiłyśmy po kieliszeczku i wróciłyśmy na lekcje... Mimo takiej burzliwej młodości :
:
żadna z nas sie nie wykoleiła, przynajmniej na razie...