"Drogi dokoła świata nicości"
Co dzieli nas od śmierci.
Co odbiera nicości.
Ten oddech pchający
pod wiatr do przodu .
Bicie serca szalonego
w bezradności uścisku
Ta myśl co rożni człowieka
od zwierząt bez wyboru
na planecie przeznaczenia
Co dzieli od zapomnienia
Od upadku co chroni
Te dłonie zgubione
wśród gałęzi złamanych
drzewa suchego nadziei
Nóg siła marmuru
gdy toną w bagnie ciszy
Co dzieli od życia nas umarłych
Co dzieli chcę wykrzczeć
Choć raz ustami poruszyć
bez nakazu przepowiedni nadanej
gdym rodził się martwy
„Miłość romantyczna”
Znów kurz wśród stóp ostrzy swoje szpony
Iskierki kamiennej mogiły zgubionej
Te części świetności i cegły naszych domów
Gdzieś tam wśród ruin stoi świątynia
Pradawny pomnik miłości człowieka
Walczy z klepsydrą powolną i cichą
Kiedyś powiedział człowiek naiwny
Że nie od razu to miasto powstało
Kamienne bloki swą mocą urosły
Dziś stary pomnik miłości cezarów
Zginął wśród kropli deszczyków porannych
Woda dar niebios zniszczyła człowieka
Dziś światło sklepień okiennic zamkowych
Przekwitło z sykiem prażone przez ogień
Słońce dar niebios zniszczyło swych wiernych
Gdzieś wśród uliczek pospólstwa dzielnicy
Pozostał grozy wydarty kawałek
Łuk koloseum krwawiący staruszek
Znów deszcz zabiera anielskie budowle
Monolit pragnień w proch się obraca
Znów tęcza zabłyśnie mieczem drugiej armii
Gdy miasta stawiano i zamki święcono
Kłamano że władza Cezara posągiem
Siła prawdziwa tkwi w piasku areny
...
Cezar stary umarł wieki temu
Zostali gladiatorzy samotni
I deszcz zmywający pył z ich pięt
„Gladiator”
Idący na śmierć pozdrawiają umarłych.
Walczący z mieczem wroga własną słabością.
Nóż ostry czasu i kłamstwa kamienny kciuk.
Nasz Najświętszy Cezar nie żyje.
Śmiertelny uścisk nieobecnych bogów.
Życie skręciło, został tylko miecz.
„Niekłamany zawrót koła”
Wszystkie te wypadki
incydenty przeszłości
bledną bez ciebie
Esencją zagadki
jest każda chwila nicości
wpisana w mym niebie
Największa z tajemnic
pogrzebana głęboko
na wyspie Potwarzy
Uczucia okiennic
zamknięte twe oko
me ścieżki wciąż waży
Czas skończyć z rymem
Czas skończyć z formą
Zmazany nasz uśmiech
Ich szyby znów czyste
„Zapomniałem panie Mickiewiczu o
przepustce do klasy geniuszy”
Stoję wśród wieżyc
drewnianych okiennic
z których wszystkowidzą
jak Bogowie księgi
Kurz pokrywa nas
Ich twarze mą dłoń
ogromne stelaże
obrazy wszechświata
Stoję w miejscu
gdzie wszystko jest wiadome
każdy ruch jest badany
świętymi miarami
Jedna pusta karta
płonie w mojej dłoni
szuka miejsc swoich
wśród Starca obrazów
Niechciane słowa
zapomniane gesty
Wszystko już jest
każdy już mówił
Stoję w świątyni artysty
Klęczę przed obeliskiem słowa
Kurz pradawny pokrywa
łzy płynące rynsztokiem
Chodźmy odejdźmy
Wszystko co miało być słowem
stało się
Wszystko co miało płynąc w ciszy
popłynęło
Odejdźmy biegnijmy
Nim kurz pustych słów
zaleje do końca
czerwień naszych serc
„Dynamo umarło”
Siedem dni człowieka
Dni siedem okazji
by żyć i zapisać
swe karty pobytu
Tygodnie przelane
Lata dni całe
Czy starcem zostałem
nie widząc przyszłości?
Pamięci pomniki
zegary wyniosłe
Tak ranią me oczy
oblane nicością
Czy serce pokrętne
zmarszczkami okryte
umarło w zaciszu
powodzi uniesień
Siedem dni człowieka
a każdy nijaki
Siedem zła liczba
wspaniałych przykładów
Siedem by wygrać nagrody
By zapchać się piachem
Szukając serc czystych
w pustynnych oazach
Siedem zatoczy znów krąg swój
By czasy i prawa wylały swe czasze
By anioł znów zawył
„Skowytem” ochrypłym
Tak straszny jak kamień
Płaczący nad pięknem
kolejnych powodzi
w pustynnej krainie