c.d
Gdy dojechałam na miejsce, cała byłam roztrzęsiona a serce biło mi potfornie głosno wyrywając się z piersi. Gdy tylko wysiadłam z samochodu zaczełam rzucać badawcze spojrzenia na wszystkie strony szukając Jonesa. Tak bardzo za nim tęskniłam, chciałam ujrzeć jego uśmiech, jego te pięknie marszczące się brwi gdy czuł się zakłopotany, te jego okropnie czarne oczy w których ginie wzrok jagby we głębi lub w ciemnym korytarzu bez końca. Uwielbiałam jego śmiech, jego słowa wogóle jego całego. Tak bardzo pragnełam go zobaczyć az zouważyła to mama i spycjalnie spytała się pani Leny:
- A gdzie Jones?? Z pewnością już urusł od czasu kiedy go widziałam.
- Wyjechał do wujków, mają kilka koni i miał poduczyć kuzynke jeździć bo podobno chcą ją i jej konia wystawic na zawody.
- A kto będzie prowadzić jazdy?? - Spytałam z udawanym spokojem choć w duszy byłam tak bardzo smutna i zawiedziona.
- Przyjeżdża do nas pani Ela, od dzisiaj twoja nowa instruktorka Kati.
Uśmiechnełam się choć wcale nie ucieszyła mnie ta wiadomość. Tak myślałam że jazdy będzie prowadził nie Jones ale miałam nadzieje że przynajmniej będzie przy mnie gdy będe jeździć. Teraz to ja juz byłam całkowicie załamana, jedyna moja nadzieja była w instruktorce która chciałam żeby okazała się fajna. Po chwili poszłam do stajni pod którą przywitała mnie pani Ela gorącym uśmiechem i słowami po których odrazu wiedziałam że jest to wspaniała osoba zresztą chyba jak każdy koniarz. Ja wyprowadziłam, wyczyściłam i osiodłałam Dułene która była dziś niesamowicie spokojniutka, schyliła łepek i udawała aniołka pewnie chciała udać i wyrobić sobie dobrą reputacje u nowej pani instruktor. odrazu polubiłam p. Ele która pałała taką radością że ja nawet zapomniałamo Jonesie a wziełam się pożądnie za jazde. Szło mi całkiem nieźle gdy nagle stało się coś czego nie przewidziałam. Dułena nagle schyliła nogi i runeła na ziemie. Ja jakoś spadłam z siodła i wylądowałam koło niej która w tej chwili się tarzała, nie miałam zielonego pojęcia czemu to zrobiła ale sama troche sie z tej sytuacji śmiałam. Przywróciłam się do poprzedniego stanu i weszłam troche bojąc się spowortem na nią. Dalej nauka jazdy poszła bez większych przygód, nauczyłam się pożądnie kłusa wysiadywanego i ćwiczyłam anglezowany. Po okolicy donosiły sie donośne krzyki pani: "Na końcu zrób wolte!! Później zmiana kierunku i wysiadywanym całą ujeżdżalnie!! Nie w tą strone!!! W drugą!!! Nie bujaj w obłokach tylko weź się za to porządnie, przyłuż mu lekko jak się nie słucha!! No odrazu lepiej!!! Palce do konia pięta w dół!!! I prosto siedź a nie sie kulisz na tym koniu!!!" Właśnie przez te krzyki polubiłam pania Ele, była ona niesamowitą osoba. Mój widok i jednoczesnie te krzyki to musiał być naprawde zabawny widok, raz nawet Dułena się spłoszyła od je krzyku i strzeliła kopytami w strone instruktorki, odrazu widać że kobylisko jej nie polubiło. Gdy p.Ela próbowała sie choć ciut za blisko zblizyć kobyła groziła jej kopytami i kuliła groźnie uszy, widocznie nie pasowali jej głośni ludzie. Po skończeniu i rosiodłaniu konia wypiłysmy razem z panią Ela i Leną herbatke przy której instruktorka dawała mi rady, wytyczała moje błędy i dawała pochwały. W głowie woedziałam że pani nauczy mnie więcej niż Jones ale po mimo to tęsknilam za tymi jazdami i jego badawczym spojrzeniem. Nagle mama Jonesa orzekła:
- Jones pytał o ciebie i kazał żebym ci podała numer do niego i żebyś do niego przedzwoniła. Masz to jest tam do wujostwa więc będziesz musiała go poprosić, chyba cie polubił
- Dziękuje, zadzwonie. - powiedziałam już o wiele radośniejszym głosem, choć nie wiedziałam czy odważe się to zrobić ale w duszy przyżekłam sobie że zrobie wszystko żeby pokonac wstyd i zrobie to eszcze dziś.
- A kiedy on wraca??
- Oo... Wolisz jego ode mnie moja panno?? - powiedziała pani Ela i wszyscy zaczeli się śmiać. Później rozmowy zeszły już na inne tematy a po chwili przyjechała mama.
- To ja jeszcze pójde pożegnać się z końmi.
- Dobrze idź, ja akurat wypije kawke.
I wybiegłam z domu. Nagle wpadłam na kogoś przewracając się, gdy podniosłam wzrok ujżałam nad sobą bardzo ładną dziewczyny wpatrującą się we mnie i wyciągającą ręke by mi pomóc.
- Cześć, cóż za przywitanie
-O dzięki za pomoc. -
powiedziałam czerwieniać się i otrzepując z brudu.
- Jestem Angela. - własnie gdy doszły do mnie te słowa coś we mnie uderzyło, jagby fala wzburzonego moża o skały. "Pewnie przyszła do Jonesa"- pomyślałam, zresztą ładna i miła ta jego dziewczyna, Jones zasługuje na nia a ja jestem tylko przeszkodą. Ona bardziej do neigo pasuje.
-A ty? - wyrwał mnie je głos z zamyślenia.
- Co ja? A tak... przepraszam, jestem Kate. - Czułam sie okropnie głupio, wyszłam na straszną idiotke, nie wychowaną i nadodatek niegrzeczną. Była naprawde bardzo ładna, miała fiołkowe oczy a rude kosmyki włosów spadały jej lekko na twarz spowitą piegami. Wyglądała jak poranna jutrzenka, a biła od niej niesamowita radośc z życia i energia, była bardzo wyprostowana <z pewnoscią jeździ bardzo wiele konno> i z pewnością dopiero co wróciła z Turcji o czym sugerowała jej opalenizna.
- Jeździsz tu konno?? - spytała
- Tak, dopiero nie dawno zaczełam.
- Nie wiesz może czy jest Jones??
- Nie ma go. - powiedziałam jak najbardziej starając się zeby to brzmiało obojętnie.
- A gdzie jest? W stajni?
- U wujka.
-A kiedy wróci wiesz moze?? -"sprawdza mnie czy sie nim interesuje" - pomyślałam.
- nie wiem.
- O dzięki za wiadomosci, idziesz moze do stajni?? Moge się dołączyć??
- Oczywiście, chodź! -i razem ruszyliśmy w strone stajni.
c.d.n