- Nie mart się zna droge do domu i napewno zaraz tam będzie.
- Uff... to dobrze... Boże ale co ja gadam??!!! Jak my wrócimy do domu?? Jak ty wrócisz?? Mamy jednego konia...
- Jest tylko jedno wyjście... Do mnie daleko, do ciebie też więc pojedziemy razem na Dułenie.
- Coś ty oszalał??!! Niby jak?? Przeciez w siodle się razem nie zmieścimy!!
- Rozsiodłam ją i schowam siodło gdzieś tu, pojedziemy na oklep do ciebie a ja wracając do siebie wezme siodło... To jedyne wyjście chyba że wolisz iść na piechote niz ze mną na koniu...
- No coś ty... Jakoś dojedziemy. - powiedziałam udając całkowicie wyluzowaną choć było całkowicie odwrotnie. Troche bałam się i troche w duchu cieszyłam z tego co miało się stać. Szybko schowaliśmy siodło i Jones pomógł mi wśiąść robiąc stopke.
- No i kto będzie jechał z przodu?? - spytałam troche onieśmielona tą sytuacją.
- A nie obrazisz się jak to będe ja??
- Nie czemu nie, tak bedzie najlepiej.
- No to posuń się jak mozesz najdalej bo musze się jakoś wgramolić.
Gdy już się osunełam prawie na zadek on odbił się od ziemi i po chwili siedział już przedemną.
- Czego się wstydzisz?? Ja nie gryze, przybliż się troche bo chyba nie chcesz cały czas jechać na zadzie??- powiedział a ja nieśmiało zbliżyłam się do niego i wtedy moje biodra dotkneły jego.
- Czego ja mam się trzymać??
- Mnie. - odrzekł a ja powoli i ostrożnie związałam ręce w jego pasie. Powoli ruszyliśmy stępem a nasze ciała stykały się coraz bardziej z czym ja robiłam się coraz bardziej czerwona i miałam wątpliwości co do tego czy był to dobry pomysł jednak w jego obecności czułam się szczęśliwa i bezpieczna. Moje nogi ocierały o jego, moje ręce cały czas były splecione wokół niego, nagle rzekł:
- Możemy spróbować ruszyć kłusem??
- No spróbować zawsze można ale to chyba nie wyjdzie najlepiej... Wysiadywanym oczywiście??
- No raczej tak. - to mówiąc zaczerwienił sie z lekka i szybko odsuną głowe.
- to próbujmy szczęścia. -powiedziałam udając odważną. Ruszylismy kłusem, oj było strasznie niewygodnie, wpadałam na jonesa to on na mnie. Nagle przeszliśmy do stępa.
- Oj, to chyba nie był dobry pomysł... A moze spróbujemy galopem co??
- COś ty!! A zresztą co mi szkodzi tylko ja się zsune i spadne.
- To trzymaj się mnie mocno a obiecuje ci ze nie spadniesz.
- No dobra to spróbujmy.
Po tych słowach przeszlismy w kłus a zaraz po tym w galop. Było cudownie, czułam wiatr we włosach a płynne ruchy konia sprawiały że czułam się jagbym płyneła, mocno złapałam się Jonesa i oparłam głowe o jego plecy i zamknełam oczy by zapamiętać tą chwile i wyryć ją w swojej pamięci. Czułam się taka szczęśliwa i radosna, nic nie miało dla mnie znaczenia a czas jagby stanął w miejscu dla mnie, Jonesa i pędzącej klaczy.
c.d.n... w najbliższej przyszłości