Jeśli ktoś nie czytał...to tu jest fragment tego artykułu...
"Kaskaderskie opowieści
Piotr Dzięciołowski
Zamachowski bał się szarży, Deląg nie chciał dublera, a Bednarek... został kaskaderem. Dopijałem właśnie herbatę przed kolejnym treningiem, gdy zadzwonił telefon - opowiada Andrzej Kostrzewa, twórca najstarszej w kraju grupy kaskaderskiej, właściciel stajni w Słupnie pod Warszawą.
- Cześć - odezwał się w słuchawce Tomasz Biernawski, spec nad spece od koni, jeźdźców i militariów w polskim filmie. - Mam dla ciebie robotę. Wracam z Francji, z planu Quo Vadis. Trzymam w ręku fotografię wierzchowca, na jakim jeździł Marek Winicjusz, czyli Paweł Deląg. Potrzebuję identycznego konia do zdjęć w Polsce. Zajmiesz się tym? Jeśli tak, to pamiętaj, koń ma nie tylko do złudzenia przypominać tego z obrazka, ale musi być wyjątkowo odważny, nie może lękać się gwaru, tłumów, a zwłaszcza ognia. Będzie przecież galopował po płonącym Rzymie. Na znalezienie i przygotowanie masz góra dwa tygodnie, ale im szybciej, tym lepiej.
- Normalka - mruknął pod nosem Kostrzewa i już następnego ranka ruszył w Polskę do znajomych i nieznajomych stajni po niepozornego wierzchowca z gwiazdką i dwiema skarpetami. W swojej, jak na złość, nie miał żadnego, który choćby w minimalnym stopniu pasował do rysopisu.
Wypatrzył za to prawie ideał w jednym z ośrodków jeździeckich za Wyszkowem. Prawie... bo bez gwiazdki. Ale to akurat żaden kłopot, można przecież domalować, aktorów też się charakteryzuje... Gorzej, że ten artysta - Dan mu było na imię - kopał, gryzł i nie pozwalał wejść do boksu. Charakterek pokazał więc na dzień dobry, nie pozostawiając żadnych wątpliwości, iż nie boi się niczego ani nikogo. (...)"
Pozdrawiam