kiedy wstalam i spojrzalam na budzik zobaczylam, ze jestem juz troche jakby spozniona.. wystrzelilam z lozka jak rakieta, ubralam sie w kilka sekund, wypilam szklanke zimnego kakao i popedzilam do szkoly.
to nic, ze zapomnialam plecaka..
gdy wlecialam do klasy juz wiedzialam co mnie czeka: kochana pani magister raczynska uwielbiala sie nade mna znecac i nie przepuscilaby zadnej okazji. a na pewno nie TAKIEJ. oo nie, pokusa byla zbyt wielka.
-panno silver, czemu sie panna spoznila?
-prosze pani.. zaspalam.. -odpowiedzialam, silac sie na zawstydzony ton, mimo to ze bylo mi raczej smiesznie patrzac na ta mine pod tytulem "zly spaniel".
-zaspala panna? - zmierzyla mnie jak niespodzianke na trawniku i zamaszystym gestem wstawila mi 1 do dziennika.
-no tak, zaspalam.
-TO PROSZE NIE SPAĆ TYLE. czy ty dziecko nie masz budzika?! mam ci kupic na urodziny?! -nauczycielka zaczela podnosic glos.
-dziekuje, mam budzik i na razie mi on wystarczy. sprawil on ze musze siedziec na fizyce 20 min krocej.
-SLUCHAM?! co za bezczelnosc! wzywam rodzicow do szkoly!
westchnelam.. to juz czwarta rozmowa z rodzicami w tym semestrze. ekstraaa.. usiadlam w lawce kolo mojej psiapsioly anki, troszke zagluszajac slowa pani raczynskiej łupnieciem torby o lawke. szanowna nauczycielka znow zmierzyla mnie wzrokiem od gory do dolu i sciagnela usta.
-jejku, nao, ale ropucha ma satysfakcje, jak na ciebie wrzeszczy. ty sie czesciej spozniaj- szepnela mi do ucha.
-wez przestan.. moi rodzice i tak juz sa wsciekli
-to moze zainwestuj w nowy budzik?- podpowiedziala.
-PANNO SILVER, PANNO KORTKIEWICZ, PROSZĘ NIE ROZMAWIAĆ! Panno Silver, prosze powtorzyc, co przed chwila mowilam. -powiedziala nauczycielka.
-No wiec.. Mowilam ze jesli sila dzialajaca w prawo bedzie wynosila 50 niutonow, w lewo 30 niutonow, to sila wypadkowa bedzie wynosila 20 niutonow- odpowiedzialam jednym tchem. jak to dobrze miec podzielna uwage.
pani byla troche zaskoczona, ale nie miala sie o co przyczepic. co ja mowie? zawsze miala..
-niuTOnów, a nie niUTONów. nie ten akcent! - podkreslila
Anka wybuchnela smiechem, za co kopnelam ja glanem pod lawka.
-ała!- szepnela teatralnym szeptem i oddala mi. zaczelysmy sie nawzajem kopac, troche malo dyskretnie.
-DOOOSYYĆ TEEEGOO!- raczynska uderzyla dziennikiem w lawke- MAM TEGO PO PACHY W NOSIE!!
klasa szybko zdala sobie sprawe z gafy popelnionej przez nauczycielke i ryknela smiechem.
-KLASA PROSZĘ O SPOKÓJ! SILVER, KORTKIEWICZ, DO MNIE!
posłusznie wstalysmy z krzesel i podeszlysmy do nauczycielki.
-POJDZIECIE TERAZ DO DYREKTORKI I OPOWIECIE JEJ O SWOICH WYCZYNACH.
usmiechnelysmy sie do siebie. do dyrektorki? mniam. super!
wyszlysmy z klasy, przemierzylysmy korytarz, nadal sie kopiac i nadeptujac. az nagle troche za mocno przydepnelam anke i wyrznela sie na korytarzu jak dluga, robiac przy tym huku co niemiara. jednak dwa razy szybciej sie podniosla i zwialysmy ile sil w nogach.
znalazlysmy sie przed drzwiami gabinetu pani dyrektor. weszlysmy do srodka.. pani dyrektor chyba nie wygladala na zachwycona.
-Nieeee, to znoowu wy?- opadla na blat lawki- czeego znowu?
-Ropu.. khem, pani raczynska nas przyslala. noemi sie spoznila, potem niechcaco upuscila torbe na lawke, a potem kopalysmy sie pod lawka.- wyjasnila ania. pani dyrektor parsknela smiechem, ale szybko go stlumila i przybrala powazny wyraz twarzy.
-ukhm.. nie wolno tak, dziewczynki. doobra, naprawde nie mam juz do was sily. ale na fizyke juz nie wracajcie lepiej, nie robcie stresow pani raczynskiej. mozecie mi pomoc ?? naomi, ty masz plastyczna dusze, mozesz mi pomoc z plakatem. aniu, usiadz tu do komputera i zobacz, czy takie kolory dobrze wspolgraja z reszta??
och, tak. to byla mila godzina, ale dzwonek zadzwonil i musialysmy potoczyc sie pod sale do polskiego...