Oj,rozumiem cie Eli, ! Moj tez taki okropny uparciuch, szok doslownie jak trzeba mu podac tabletke, zawsze rozpuszczalam mu w wodzie , za pomoca corki wpychalysmy to do gardla. on sie krztusil , plul,a potem chodzil obrazony na nas kompletnie nas ignorujac do konca dnia. Gdy musialam mu podac ostatni kawalek tabletki na robaki poddalam sie i poszlam poprosic weterynarza , zeby to zrobil za mnie, akurat byla pora na kolejne szczepienie , wiec przy okazji tableteczka.Gdy powiedzialam , ze samej trudno jest mi to podac , wet sie rozesmial i kazal dokladnie sie przyjrzec jak to sie robi szybko i bezbolesnie.Wiec mowi,najpierw trzeba tylko otworzyc kotu pyszczek, potem wlozyc do niego tabletke , popchnac leciutko palcem i ....tabletka wyladowala na lezance wypluta przez mojego kota
Ale najlepsze bylo potem : wet kotka poglaskal i zaczal mu tlumaczyc, ze tabletke trzeba polknac i lepiej jak kocinka polknie tableteczke teraz slicznie i szybko niz pozwalac sie tak meczyc . Moja kocinka posluchala weterynarza i bez wiekszych oporow otworzyla pyszczek.Wet dumny z siebie wlozyl kotka z powrotem do transporterka, wrocilam do domu, wyciagam kocyk na ktorym lezal moj kicio patrze a na kocyku wypluta tabletka.Weterynarz zagladal mu do pyszczka,ciekawy byl czy on tabletke polknal, wiec gdzie ten pieronek ja ukryl?Pod jezykiem?