Ninek ucałuj ode mnie Heiduśkę Rozpieszczaj do granic możliwości, jedzonkiem dogadzaj...i trzymaj się.
Dogadzam, rozpieszczam, rozmawiam. Może to dziwnie zabrzmi, ale boje sie jej dotykać... Mam wrażenie, że rozpadnie mi sie w dłoniach, czuć jej każdą kosteczke, miednica i kręgosłup nienaturalnie sterczą...
Wczoraj myślałam, że to koniec. Ledwo sie ruszała, powłóczyła łapkami i strasznie szybko oddychała. Dzisiaj jest nieco lepiej, ale wiem, że to kwestia dni.
Ona ma niesamowitą wole życia, do końca sie nie daje, do końca jest sobą. Dzisiaj mnie ugryzła mimo, że nie mogła ustać na łapkach... Z chęcią je obraną dynie, ona uwielbia dynie, niestety nie radzi sobie z obieraniem jej.
Do końca zostanie przy stadzie. Myśle, że tak będzie najlepiej... Dopóki nie będe widziała, że na prawde cierpi, zostawie ją, nie zabiore w ostatnią droge. Niech odejdzie w domu, w spokoju...
Nie podejrzewałam, że wykończy ją coś innego niż niewydolność nerek... Z nerkami jest nieźle, jest duża poprawa...
"Panie doktorze, leki skutkują, ale pacjent umiera"
Niesamowity żal, rozgoryczenie, pustka. Tylko to teraz czuje... Nie trzymam sie, kompletnie sie nie trzymam...