Zaloguj się lub zarejestruj.

Zaloguj się podając nazwę użytkownika, hasło i długość sesji
Szukanie zaawansowane  

Aktualności:

Strony: [1]   Do dołu

Autor Wątek: Bruno i Roki  (Przeczytany 1075 razy)

0 Użytkowników i 1 Gość przegląda ten wątek.

vioaoiv

  • *
  • Wiadomości: 9883
    • WWW
Bruno i Roki
« : 2004-08-06, 15:34 »
A ze zwierzatek to chomiki Bruno i Roki, jak pewnie wiecie, Kupiłam je 28 sierpnia 2003.. Bruno od poczatku dal sie brac na rece, Pimpek troch emniej, a Roki w ogole.. Bruno umarl 5 wrzesnia 2003, a Roki 12, tydzien pozniej.. Bardzo to przezylam i nadal mi ciezko :( Bruno chyba mial jakas wewnetrzna chorobe, bo byl odrzucany od poczatku przez Rokiego i Pimpka, a ktoregos dnia Roki sie na niego rzucił, cudem go uratowalam- wlozylam reke do klatki i Roki rzucil sie na mnie a Bruno uciekl do domku.. Wyciagnelam male zakrwawione cialko, myslalam ze nie zyje.. Delikatnie go wyciagnelam, zdezynfekowalam mu ranki, i przez 4 dni mieszkal w transportowce, gdzie mial lozeczko i miseczki.. W czwartek jeszcze sie z nim bawiłam, nozka sie juz chyba zrastała, biegal po dywanie maluszek moj kochany.. Nastepnego dnia poszlam sie z nim pobawic, a on juz nie zyl :cry: Nie moglam w to uwierzyc.. Bylam zrozpaczona.. To byl.. taki robaczek, kochany, sliczny, cudowny.. Wzielam jego cialko na dlon bo myslalam ze zyje.. Ale on sie nie poruszyl.. Otulilam go jego kolderka i wlozylam do kilku siatek.. Poszlam szukac miejsca ktore byloby odpowiednie na jego pochowek, ale nigdzie takiego nie moglam znalezc.. W koncu poszlam z mama i pochowalysmy go w ladnym miejscu, kolo golebnika, przy rzeczce z kaczkami, w lato jest tam bardzo duzo kwiatow..
Za tydzien, dokladnie, przychodze do domku, ide sobie zrobic obiad, nagle slysze piski i wrzaski dochodzace od chomikow. Gryza sie.. tym razem juz na powaznie, zwykle sie tarzaly i w ogole, ale do czegos takiego nigdy nie dochodzilo.. Oslupialam.. Pimpek rzucil sie na Rokiego gdy ten siedzial w kuwecie i go tak pogryzl, ze Roki wygladal jak taki wypompowany balonik.. Wzielam go razem z kuweta. Zaczal sie myc, ale widac bylo ze nie mial oczka.. Wlozylam go do transportoweczki, i bylo juz lepiej.. POszlam na chwile do kuchni zeby wylaczyc pierogi- przyszlam, Roki nie zyl :cry: Zmarl w pozycji.. nie do opisania :(  Jakby smierc po niego przyszla a on sie bronil :cry: Pochowalam go obok Bruna..
To bylo straszne, okropne przezycie.. W ogole to byl jakis jeden wielki koszmar, to nie tak mialo byc, czekalam na chomiki 11 miesiecy, cieszylam sie, a tak naprawde same smutki- najpierw tragicznie mala klatka, potem zauwazylam ze Roki jest wiekszy od reszty, pozniej ze Brunko ma cos na paluszku.. W nocy te wrzaski i piski.. Ale to byly tylko piski zabawy.. :cry:
Oba moje chomiki umarly w transportowce..
Obu nie zapomne..
Zapisane
Strony: [1]   Do góry
 

Strona wygenerowana w 0.041 sekund z 26 zapytaniami.