Jak dobrze, że wena napadła mnie akurat w ferie zimowe, nie?
- Kiedy pani poprawi kartkówki? –spytała Dorota pod koniec lekcji. Nauczycielka mruknęła, że na czwartek i w tym samym momencie zadzwonił dzwonek na przerwę. Chłopcy wyskoczyli ze swoich ławek i wybiegli z klasy najszybciej, jak tylko mogli, oprócz Krzyśka, który przepisywał jeszcze coś niestarannie z tablicy. Dziewczyny zaczęły się śmiać, posyłając sobie porozumiewawcze spojrzenia.
- Co się im stało? –spytała nauczycielka angielskiego, porządkując niepoprawione kartkówki i wkładając je do torebki.
- Karty, proszę pani... Umówili się z chłopakami z 5a i 5b, że na tej przerwie będzie jakiś wielki turniej. Oni są po prostu jak dzieci. –powiedziała Magda i wyszła z klasy, ciężko wzdychając
- A Krzyś nie gra? –spytała złośliwie Karolina, patrząc się na kolegę, który właśnie zamykał swój zeszyt z angielskiego, przepisawszy już wszystko.
- Nie lubię takich głupot. –powiedział chłopak, przeklinając w myślach koleżankę.
- Jedyna kwestia, w której się z tobą zgadzam, mój drogi. –zaśmiała się i opuściła klasę, a gdy przechodziła obok Klaudii, rzuciła przelotnie oczami na to, co robi ta „nieszczęsna pisarka”, ponieważ to przezwisko bardzo jej się podobało. Hm, pisała w jakimś zeszycie, jednak nie dało się w tym rozczytać, ponieważ pismo Klaudii było bardzo drobne i niezbyt wyraźne. Ale Karolinę to nie obchodziło, nie miała nawet komu o tym powiedzieć, ponieważ nadal „gniewała” się z Dorotą, Agnieszką i Dominiką. Pomyślała sobie tylko, że Klaudia jest naprawdę dziwną osobą, ponieważ pisze opowiadania. Nie wystarczają jej wypracowania na język polski? Karolina uśmiechnęła się do siebie na samą myśl, że w porównaniu z nią jest zupełnie normalna i to ją usatysfakcjonowało.
Gdy wyszła na korytarz, w oczy rzucił jej się widok chłopców z klasy, którzy grali w karty. A tam, ona nawet nie wiedziała, o co chodzi w tej grze, która była według niej bardzo dziwaczna. Po chwili Karolina zauważyła kątem oka, że z klasy wychodzą jej trzy koleżanki, śmiejąc się z widocznie bardzo głupich rzeczy. Wiadomo, takie osoby śmieją się tylko z głupich rzeczy. Karolina nawet nie wiedziała, że czuje w tym momencie żal do Agnieszki, Doroty i Dominiki, że w ogóle nie są smutne z powodu kłótni z nią. Zachowują się normalnie, śmieją się może nawet częściej niż wcześniej. Urażona duma Karoliny bardzo na tym cierpiała. O, z sali wyszła Klaudia, może jej trochę podokucza? Oczywiście, bardzo przecież to lubiła. Dlatego pewnym krokiem podeszła do dziewczyny, która nadal trzymała w rękach swój zeszyt i długopis. Już miała zacząć pisać, gdy pojawiła się przed nią pewna siebie Karolina i powiedziała władczym głosem:
- Naprawdę, uważam, że osoby które piszą opowiadania, mają jakieś kompleksy.
Klaudia nie zareagowała prawie na to, nie spuściła głowy, nie udawała obrażonej. Była spokojna.
- Sugerujesz, że mam kompleksy? Mylne wrażenie. Kompleksów nie mam, piszę dla przyjemności. – rzekła dziewczyna i skreśliła coś w swoim zeszycie.
- Nie masz kompleksów? –spytała głupkowato Karolina, nie wiedząc co odpowiedzieć – No cóż, może ci się tylko tak wydaje albo nie wiesz, co to kompleksy. Bo ja wiem, że ty byś bardzo chciała być taka jak wszystkie dziewczyny... normalna...
- W takim razie uważasz, że jesteśmy podobne, tak? – uśmiechnęła się ironicznie Klaudia, a Karolina zrobiła dziwną minę, nie rozumiejąc o co chodzi – Bo ty chyba też chcesz być normalna... ale ci się nie udaje. Wiesz, ja jestem normalna na swój inny sposób. Nie chcę się zmieniać. A ty... a ty nie wiem.
- Klaudyna jest dziwna – skomentowała Karolina. Żeby wmawiać innym, że są nienormalni... To chyba nie w jej stylu. Coś się musiało stać, ale co ją to obchodzi. – No, co się tak lampicie? –warknęła do Magdy i Julii, które wpatrywały się w nią uważnie, z jakimś komizmem w oczach.
- Historia. Wybiła godzina kartkówki. –powiedział Jacek, gdy wyszli z klasy na przerwę, po lekcji przyrody. Prawie wszyscy trzymali w rękach podręczniki, dziewczyny przepytywały się z regułek. Jedynie Izka odpowiadała poprawnie na wszystkie pytania, wprawiając koleżanki w podziw. Klaudia siedziała pod klasą, z łokciami opartymi na kolanach i rozmyślała o bogach, w których wierzono w Egipcie. Właśnie tego tematu uczyła się najmniej, a teraz pamiętała tylko Seta i Izydę. Otwarła podręcznik, przeczytała parę zdań i spróbowała je zapamiętać.
- Co robisz? –usłyszała nagle głos Krzysztofa, który usiadł koło niej, nieśmiało wpatrując w nią swoje brązowe oczy.
- Uczę się historii. A raczej powtarzam, wiesz... Boję się, że zapomnę. – mruknęła Klaudia
- Ach, w takim razie tylko powtarzasz... Już się bałem, że ci przeszkadzam w nauce. Ale skoro powtarzasz, to przecież wszystko wiesz, nie? –mówił szybko, bojąc się, że coś źle powie i czymś koleżankę urazi. – A jak tam babcia?
- Aaa... dobrze. Dzisiaj po szkole do niej idę, dopiero wieczorem do domu wrócę...Ale jutro chyba nie mamy żadnego ważnego sprawdzianu, tylko w piątek z polskiego...
- Tylko pani nas może pytać na muzyce i może być też kartkówka z geometrii. Pani z matmy mówiła, że będzie nam robić krótkie kartkówki po każdym dziale. Głupi pomysł, nie?
- Aha... – mruknęła Klaudia. A tam, geometria. Z matmy zawsze była dobra, choć geometria rzeczywiście zwykle szła jej najgorzej. Ale ma jeszcze cały dzień na powtórzenie i poćwiczenie jej na jutro, teraz się trzeba przejmować historią. I czemu powiedziała Krzyśkowi, że historię powtarza, to znaczy że teoretycznie wszystko już umie. Teraz się jej pyta, czy może ją odprowadzić ze szkoły, bo przecież idą w tym samym kierunku. Klaudia nie zwracała szczególnej uwagi na to, że kolega się zająknął, proponując jej taką ewentualność. Nie wiedziała też, jaką trudność sprawiało mu wymówienie tego pytania.
- Jasne że tak.
Uśmiechnął się do siebie w myślach. Już się bał że odmówi, taką miała minę.