Już dawno wkroczyłam w wiek, w którym młody czlowiek zaczyna się buntować. Jednak miałam super kontakt z rodzicami, super oceny, poszłam do wymarzonego, najlepszego gimnazjum w mieście i miałam cudownych przyjaciół. Czemu piszę w czasie przeszłym? No własnie... Od pewnego czasu czuję się dziwnie, mniej słucham się starszych, coraz częściej się buntuję, robię rzeczy, których potem żałuję albo chocby mam wyrzuty sumienia, nie rozmawiam już o wszystkim z rodzicami, w szkole łapię coraz to gorsze oceny, z przyjaciółmi dogaduję się dobrze, ale jestem nieufna, a cały czas chodze z głową w chmurach i wciąż marze o jedynej, najpiekniejszej miłości... Buntowanie się? Powiecie: To normalne w tym wieku. Błędy? Powiecie: W tym wieku odkrywa się świat i poznaje siebie, dobrze, że wiesz, że robisz źle. Rodzice? Powiecie: I tak masz z nimi dobry kontakt, a bunt jest normalny gdy ma się naście lat. Oceny? Powiecie: Nic dziwnego, najlepsze gimnazjum w mieście, a średnia 4,2 jak ta naką szkołę wcale nie jest taka zła. Przyjaciele? Powiecie: To dobrze, że nie ufasz obcym, a jeśli masz choć garstkę przyjaciół, to ok. Miłość? Powiecie: dobrze jest pomarzyć, to taki wiek, że zaczyna o tym się myśleć, a tę najpiękniejszą miłość jeszcze spotkasz. Nie czym jest życie, nie potrafię znaleźć odpowiedzi skąd tu się wzięłam, jak powstał świat, kim jestem. Chciałabym zrozumienia, a gdy je dostanę, wciąż go szukam. Szukam czegoś, ale nie wiem czego. Czy ja jestem z innej planety? Czy naprawdę w tym wieku to jest takie normalne? Chwilami już ze soba nie wytrzymuję... Ze znajomymi rozmawiam normalnie, jestem radosna i odważna, a tak naprawdę, to w srodku biję się z myslami. Nic juz z tego nie rozumiem...