Niedawno byłam z rodzinką nad rzeką. Wzięliśmy ze sobą drożdżówki do jezenia. Po pewnym czasie coś zaczęło szeleścić workiem. Najpierw podejrzewaliśmy, że to wiatr. Potem okazało się, że to myszka, a nawet kilka myszek (jak się później okazało). Wchodziły pojedyńczy, brały kawałek pączka i uciekały, sytuacja się powtarzała. Lecz jedna zawsze obserwowała nas, przy każdym gwałtownym ruchu ta siedząca w worku z drożdżówkami uciekała. potem musieliśmy zostawić drożdżówki myszom, bo do jedzenia się nie nadawały. Na pewno miały gdzieś tam norkę, a mój kuzyn był szczęśliwy jak nigdy