Wiersz Marka Majewskiego:
Kiedy już miną święta, nieraz w dzień styczniowy
takie oto wśrod piesków toczy się rozmowy:
-zbudziłem się pod drzewkiem, w domu mi nieznanym, w ciepłym koszu z kokardą.
Byłem podziwiany, tulony i glaskany,
jeść i pić dostałem,
ale kiedy nazajutrz wyjść na dwór musiałem, nikt o tym nie pamiętał, więc choć się broniłem,
w końcu nie wytrzymałem i się załatwiłem.
Tak trwało przez dni parę. Ja już miałem dość,
a w oczach nowych państwa, też widziałem złość.
-Mnie też najpierw pieszczono, lecz się okazało
że moje psie jedzenie kosztuje niemało,
szczepienia i badania- a w domu jest bieda,
więc dalej tak nie można.
Psa trzymać się nie da.
Te rozmowy się toczą (czy państwo uwierzą?)
pomiędzy szczeniakami w schroniskach dla zwierząt,
które się zapelniają po grudniowym święcie,
psami, co pod choinkę ktoś przyniósł w prezencie.
Gdy po pierwszych zachwytach czar nowości pryska,
to rozkoszny prezencik trafia do schroniska.
Dlatego ostrzegamy- panowie i panie,
nie dawać psa w prezencie!
Zwłaszcza niespodzianie!
Trzeba dojrzeć do tego, żeby mieć zwierzaka.
Żeby nie powtarzała się rozmowa taka, jak na początku wiersza.
To zbyt częsty błąd
Poza tym dużo szczęścia i wesołych świąt!
Wiersz przepisałam z "Mojego psa"