kochani! dziekujemy za wsparcie. No wiec wyglada to tak: w szpiku Lunka sa nieznacznie poprzekraczane normy dla kilku rodzajow komorek, np. plazmatycznych, ktore to swiadcza o szpiczaku, zwykle jedak rozpoznanie takie stawia sie gdy komorki te przekraczaja 20%. Nie wiem dokladnie ile ma Lunek ale sporo mniej.
W materiale komorek strocte rakowych nie stwierdzono, zmiany, ktore sa, moga byc "do wieku", moga miec znaczenie diagnostyczne- ciezko rozsadzic. Wspomniec wystarczy ze ogladalo to chyba kilku patologow, wyniku i rozpoznania nie mialam naprawde dlugo, wstepne informacje byly baaaardzo ostrozne, tak ze juz zaczynalismy miec pewnosc ze mamy do czynienia z nowotworem.
Na ten moment widmo nowotworu akurat szpiku kostnego nieco sie odsunelo
choc wykluczyc na 100% nie mozna.
To dobra wiadomosc
))))
Diagnostyka jest jednak u nas w kraju wciaz kiepsko rozwinieta, Lunek jest pacjentem trudnym i ekhm orginalnym... danych jest juz sporo, powinno sie udac jakies rozpoznanie postawic i zaproponowac leczenie, ale trzeba sie nad tym poglowic ( uklon w strone naprawde jkochanych, glowiacych sie wetow)
Tak naprawde...naszym najwiekszym sprzymierzencem jest czas. On daje nadzieje. Choroba Lunka, wygladajaca jak proces nowotwoowy, trwa juz ponad pol roku, stan sie nie pogarsza gwaltownie i wciaz nie jest bardzo zly.
Niuniek schudl, jest slabiutki, ma kiepski apetyt, ale ja juz znowu widze poprawe po tym wszystkim ( nie pisalam nawet, kto bywa na miau doczytal co dzialo sie z Lunkiem w zeszlym tygodniu
) , Lunek pomalenku ale zaczyna dochodzic do siebie.
Czasem mysle sobie ze mam najbardziej pechowego, schorowanego, doswiadczanego przez los kotka, ze spotyka nas wszystko, co najgorsze. Mam tez jednak kotka silnego, dzielnego, ufnego, radosnego, uczacego, jak zyc mimo wszystko, jak czerpac z zycia zachlannie, garsciami, jak zawsze sie podnosic.
Jestem tak dumna majac takiego synka...