O kurczę,a już było dobrze ...
ja jestem wyczulony na takie sytuacje,mojej nie zapomnę już do końca życia; otruty pies,7 rano,nikogo w domu,dzień pierwszy maja,lecznica otwarta dopiero o 10,pies zwija się w spazmach,żaden sąsiad nie chce pomóc ...
czy ten " wylew " był samoistny,czy Quest sam go sobie spowodował?
szkoda że
Iras nie zagląda do wątku bo mogłaby coś poradzić
też myślę że w takich sytuacjach kołnierzyk jest najlepszym wyjściem
ech,Masz,
Jira nieciekawy tydzień z Questem,najpierw choroba,teraz to ...
a co do lecznic i nie domowych zwierząt - coś mi się tłucze po głowie że w innych krajach opiekun lisa musi mieć zapewniona opiekę lekarza weterynarii zajmującego się egzotycznymi zwierzętami - niestety,u nas / w Polsce / kiepsko jest z takimi specjalistami,chodzi mi ogólnie o lecznice dla dzikich zwierząt,które są nieliczne i cierpią na kłopoty finansowe
pamiętam jeszcze jak kiedyś rozmawialiśmy w wątku o osieroconych lisach w Niemczech i jak jeden wet osobie,która przyniosła takiego niedoliska powiedział,że nie trzeba sobie było robić kłopotów,wystarczyło mocniej rzucić o ścianę ...
niestety,ludzie są różni.