Postanowiłam wam napisać co mi się kiedyś przytrafiło...
Szłam do sklepu, trzeba wejść na piętro, a obok są barierki.
Wchodziłam do sklepu gdy usłyszałam straszny pisk, , podbiegłam do barierki a tam był malusieńki gołąbek ze związanymi nóżkami, wisiał do góry nogami na sznurku, jacyś idijoci go przyczepili
Natychmiast go odwiązałam, i starałam się podrzucić grupce gołębi spacerującej tuż obok (pomyślałam że to jego rodzina bo się koło niego kręcili)
Gołąbek radośnie szedł w ich kierunku, a one zaczeły go dziobać i odganiać WSZYSTKIE!!! Maluszek próbował do nich iść ale on go biły, zabrałam go na ręce, no i sprowiadzxiał do siebie do domu...
Znalazłam z koleżankami olbrzymi karton po telewizorze panoramicznym (we dwie się w nim mieściłyśmy)
?No i on tam zamieszkał, nazwałyśmy go Piętaszek (nie przez Robinson)
Dostawał mieszanki dla młodych ptaków i jadł z kropidełka, powoli rusł, miał coraz więcej piór, a z dzobka znikała narośl, uczyłam go latać (co wspaniale mi wychodziło)
Wprawdzi najpierw pokracznie machał skrzydełkami ale potem było coraz lepiej, zaczął znikać na dni ale zawsze wracał.
Kiedyś nie było go 4 dni, stałam akurat pod oknek i piłam wode ze szklanki, nagle coś mi usiadło na ramieniu i wsadziło głowe do szklanki, strasznie się wystraszyłam, a to był mój kochany Piętaszek
Był z nami około 5 miesięcy, kdy pewnego ranka przyleciał po tygodniu nieobecności... Szedł chodnikiem co uwielbiał gdy zza krzaków wyskoczył kocur
To był dla mnie szok, szarpanina, krew i nagle jakaś kobieta z góry wylała na kocisko wode, uciekł, widziałam tylko jak gołąbek ucieka pod samochud ciągnąc za sobą poranione skrzydło. Nie byłam w stanie nic zrobić, gdy się ocknełam gołębia nie było... Następnego dnia siedziałam w miejscu gdzie zawsze przesiadywał, gdy zobaczyłam go człapiącego po ulicy, wyglądał strzasznie był poraniony, szkłydło obdarte z piór, podbiegłam do niego tak przerażliwie piszczał, zaczełam krzyczeć żeby koleżanka przyniosła wode, ona biegła ja go trzymałam na rękach i wtedy to się skończyło zamknął oczka i odchylił bezwładnie główke
To był koszmar, moje ukochane zwierzątko umarło, zakopaliśmy go w ogródku, a nad nim posadziłyśmy kwiatki i od 2 lat odwiedzam miejsce w którym teży mój Piętaszek