zanim wzięłam psa czytałam sporo na ten temat, rozmawiałam z ludźmi posiadającymi tą rasę (przebywałam sporo z tymi psami) i wiem, że nie jest to owczarek, który wykona każdą komendę i nie chciałam takiego psa, cenię sobie u zwierząt indywidualizm. chcę tylko aby przychodziła kiedy ją zawołam (dla jej bezpieczeństwa), nie zapierała się łapkami kiedy mamy do domu wracać
co do spacerów - jeżeli się nie wybiega (bardziej nie wychodzi się po dworze) to sama nie wie co ma ze sobą zrobić, stosowałam to przez jakiś czas i jest to kiepskie rozwiązanie, to wulkan energii, zabawa jasne - ale na krótką metę, bo woli pochodzić, pooglądać, pokopać dołki itd...
ze smyczy jej nie spuszczam bo chodząc np po polach czy lesie może zobaczyć jakąś zwierzynę i tyle będę ją widziała, mam smycz 15m (wydaje mi się, że na początek to wystarczy), czytałam, że malamuta nie puszcza się wolno do póki nie będzie się pewnym , że wróci (a ja taką pewność mam praktycznie zerową:))
nie jestem osobą, która od razu się poddaje, gdyby tak było nawet nie myślałabym o psie, ale widzę, ze nie do końca sobie radzę więc pytam o rady aby nie skrzywdzić ani psa ani siebie.
wpis dałam zaraz po kolejnym nieudanym spacerze i może dlatego zabrzmiał jakbym miała wszystkiego dość, jestem cierpliwą osobą, zresztą wiem (to też wyczytałam;p), ze do malamuta trzeba podchodzić ze spokojem, opanowaniem bo inaczej nic z tego nie będzie
co do przedszkola chciałam się zapisać do tej wesołej łapki ale w okolicy nie było już miejsc, teraz czekam abym mogła iść z nią na szkolenie (posłuszeństwa właśnie i dobrego kontaktu człowieka z czworonogiem).
no, to tyle, idę z moją pchełką na spacer, smakołyki do kieszeni i zobaczę co z tego będzie