wiesz ja się staram naprawde jeść same warzywa i owoce ale po pierwsze to lekarz mówi mi kiedy MUSZĘ ZJEŚĆ coś z nabiału i robie tak jak on mi karze bo wiem że on ma rację.
Aha, czyli jednak nie da się nabiału czymś innym zastąpić
Trochę szkoda, bo miałam nadzieję, że jednak można żyć z całkowicie czystym sumieniem.
Aleczy to nie jest usprawiedliwianie:ja jem mięso bo tak czy siak to zwierze by umarło.
Ja się nie usprawiedliwiam. Ja jem mięso nie dlatego, że to zwierzę i tak by umarło, ale dlatego, że człowiek jako zwierzę z rzędu naczelnych jest typowym wszystkożercą i jak sama widzisz, trudno zastąpić choćby nabiał czymś innym. Nie mam na tyle sił, aby zaprzeczać własnej naturze, bo od początku jestem z nią silnie związana i żyję z nią w zgodzie (staram się, przynajmniej).
Gdybym miała jakąś siłę przebicia i mogła działać, to pierwszym moim celem była by przede wszystkim poprawa warunków chowu i hodowli tych zwierząt, bo mnie przede wszystkim bulwersuje złe traktowanie i okrutnie bezduszne sceny, jakie rozgrywają się na wielu fermach i we wielu rzeźniach, zwłaszcza tych małych, gdzie brak jakiejkolwiek kontroli tego, co tam się wyczynia...
Właściwie to, tak patrząc zupełnie fikcyjnie, wolałabym chyba, żeby np. takie kurczaki czy świnie wiodły swe krótkie życie w dogodnych i zblizonych do naturalnych warunkach, a później były ubijane na mięso, niż, przypuśćmy, żeby doszło do tego, że nagle zamknięto wszystkie rzeźnie, bo popyt spadł do zera, a wszelkie zwierzęta przeznaczone na ubój są skazane do końca swego naturalnego życia żyć w warunkach fermowych: krowy na łańcuchach, świnie w kojcach z betonem i rusztem, kury w mikroskopijnych klatkach....
Nie wiem juz co gorsze....
Bycie wegetarianką wcale nie jest proste bo nieraz mam ochotę na bic maca aleo schabowego...
Podziwiam zatem silną wolę.
Bic mac to akurat dla mnie fikcja (nie toleruję w ogóle fast foodów), ale na widok schabika czy polędwiczki to aż się trzęsę, taką mam ochotę spałaszować
Lubię, po prostu. Tak samo zresztą lubię warzywa i owoce i nie byłabym ich w stanie wykluczyć z diety, zwłaszcza że jestem podatna na niedobory składników....
PS. Betty: ja studiowałam zootechnikę w Poznaniu. Już skończyłam.
PS2. Chyba dzisiaj już się nie odezwę, bo znikam sprzed kompa. Ewentualne posty będę mogła skomentowac dopiero jutro.
Mam nadzieję, że mnie dobrze rozumiecie. Nie mam nic przeciwko wegetarianizmowi, ale z mojego (i tylko z mojego) punktu widzenia mija się on z celem, jeśli myślimy, że w ten sposób ocalimy zwierzęta.
Dla mnie wegetarianizm jest tak samo bez sensu, jak cały ten nasz "cywilizowany" świat, pogoń za pieniądzem i karierą, brak dbałości o środowisko naturalne, itp.
Ale ja nigdy do końca tego świata nie rozumiałam...