Z chwilą pojawienia się kobiet w łagrach powstał problem dzieci, które tam się rodziły. Do 1943 roku istniało rozporządzenie nakazujące bezwzględne zabijanie zarówno noworodków, jak i ich matek, jako "elementu nieproduktywnego". Później, ze względu na konieczność wykorzystywania pracy jak największej ilości więźniów, zabijano wyłącznie noworodki, oszczędzając życie kobietom. Jak wskazują relacje i wspomnienia, porody odbierano w bloku, często na kanale grzewczym ciągnącym się wzdłuż pomieszczenia. Natychmiast po porodzie dziecko mordowano topiąc je w kuble na nieczystości. Tym procederem zajmowały się głównie kryminalistki.
W 1943 roku umożliwiono kobietom o "aryjskim" pochodzeniu porody w szpitalu obozowym, lecz mimo poprawy warunków w trakcie samego porodu dzieci niezmiennie skazywano na śmierć, z tą jedynie różnicą, że nie topiono ich w fekaliach, lecz podawano im truciznę. Jednak z biegiem czasu problem dzieci rodzących się w obozie uległ pewnemu złagodzeniu - urodzoną we wrześniu 1943 r. dziewczynkę wciągnięto na listę więźniów, oficjalnie nadano numer (ze względu na zbyt małe ramię noworodka wytatuowano go na udzie) i pozwolono żyć przez kilka dni.
-------------------------------------------
fragment artykułu ze strony;
http://www.diapozytyw.pl/pl/site/szoach/dzieci_w_obozach--------------------------------------------------
tak sie składa że mieszkam w parku