Opowieść
Ewelina padła na swoje łóżko. Przytuliła twarz do poduszki. Chwilę potem zaczęła płakać. Łzy trochę umoczyły poduszkę. Była Sobota godzina 11 rano.
Miała długie czarne włosy, proste i na końcu trochę zawinięte. Sięgały jej Kilka cm za ramiona. Miała dość dużą twarz, ale małą buzię. Oczy także miała duże. Te Duże oczy były granatowe. Bardzo ładne jak na nastolatkę. Była wysoka. Jej dłonie były duże – jak większość części jej ciała. Nogi jej także były długie. Miała 14 lat. Była taka duża jak powinna być w tym wieku każda nastolatka. Jej buty to zakładane klapki, po domu. Mogła w nich chodzić także po podwórzu.
Zaraz po nagłym zapłakaniu, chlipnęła i przestała płakać. Nagle coś się stało… Do jej uszu dotarł śmiech. Wiedziała, że dochodził on z podwórza. Wstała i podeszła powoli do okna. Było zawieszone wysoko, ale ona mimo wszystko dobrze widziała co się dzieje. Na podwórzu było kilka chłopaków. Wszystkich mogła dobrze rozpoznać.
Mieszkała tuż przy łące gdzie było kilka ławek i ognisko. Łąka była za jej płotem. Nie było tu drogi. A ona chodziła do małej szkółki w lesie tuż obok dwu kilometrowej łąki. Tam uczyła się tego co w szkole, tylko zamiast przyrody była:
„Ochrona środowiska” z panią której wręcz nie cierpiała. Z panią Serebianą Westa-Kuren.
Skrzywiła się lekko.
Ci chłopcy przyszli tu się. Dobrze o tym wiedziała bo co sobotę tu przychodzili. Ale tak naprawdę nie wiedziała z czego się śmieją.
Mieli kaptury założone kaptury. Czarne kaptury. Mimo, że mięli zakrytą twarz ona dobrze ich poznawała.
W jej pokoju było łóżko tuż przy ścianie i obok niego biurko. Na nim leżało dużo książek i zeszytów. Było całe w doniczkach z kwiatami. Miało parę szafek. Na ścianie która leżała z drugiej strony było okno. Na ścianie obok były drzwi i koszyki. Dwa koszyki. Dla psa Lalradora I Na rzeczy potrzebne. Obok nich był kosz no i tyle.
Nagle jeden z chłopców padł na drugiego i zaczął wrzeszczeć:
- Karolina to nigdy, nigdy moja kochana Dziewczyna. Kiedyś nią była! Zapamiętaj to sobie ty … nigdy tak o niej nie mów! Jesteśmy… jesteśmy… kumplami i tylko tyle nas łączy! – To był rzeczywiście głos Daniela.
- A czy ja coś powiedziałem? – Syknął głos Sheifa (Szymona). Był wyraźnie nie zadowolony.
Nagle jedna postać która krzyczała najpierw zobaczyła stojącą w oknie i trochę skrzywioną postać. Zaraz odeszła od niego i próbowała jej coś uświadomić wyrazem swej twarzy, ale nie udało jej się to. Ewelina została w oknie. Rzuciła się na łóżko i ponownie zaczęła płakać. Nic jej już w tym nie przeszkadzało. Tylko słyszała:
- Nigdy nie była i nigdy nie będzie! Odczep się!
Karolina… ona była jej siostrą. Teraz leży w szpitalu. Ten chłopak ma 19 lat i jej siostra ma 19 lat. A on jej się oświadczył. A jednak to prawda. Ma zawał bo usłyszała tego nędznego głupka… Nigdy by go o to nie podejrzewała.
Nagle przypomniała sobie słowa z przed kilku dni. Karolina jej mówiła gdy ona płakała:
- Idź i pokaż czym jest złość. Zawsze to robię. A teraz nie płacz i otrzyj się! Nie można płakać! Jesteś już na tyle dorosła… że musisz stawić upór! Bądź przeszkodą na drodze jego szczęścia! Niech cierpi!
I postanowiła, że zrobi to dla niej. Stanie oporem i rzuci się na nich. Nigdy nie była taka zdecydowana… on rozbił jej życie.
Myślę że przynajmniej 2 dostanę za to
... no, ale oceńcie sami... czy mam pisać dalej?