No i pękło samo, chyba w nocy. Byłyśmy u weta-zdjął strupek, oczyściś, mąsci napuścił i prawie został za to ugryziony (nawet nie wiedziałam, że Matylda potrafi gryźć). No i teraz mam scura z dziurą w brodzie! Ten ropień był tak duży i głęboki (jak to ropnie zresztą), że po prostu w tej malutkiej istotce powstał krater wielkości paznokcia on najmniejszego palca (żeby to obrazowo oddać). Bidulka moja kochana. Ale była dzielna. Teraz musimy to dezynfekować i maści napuszczać aż się zabliźni. Normalnie szpital! Ale się cieszę, że już to wyjszło sobie! Poza tym Matylda czuje się dobrze, apetycik jak zawsze, więc myślę, że już jest dobrze!
pozdrówki