Jakieś 7 latek temu przygarnąłem kotkę, która leżąła pod moim blokiem. Pokochałem ją, bo była wpsaniała, taka kochana! Nio, ale niestety złapała w piwnicy jakieś świństwo i mimo leczenia i dziesiątek zastrzyków zmarła po miesiącu
Teraz mam Timonka, który jest równie kochany, ale ona nie drapała(miała na imie Tomilka;)) Oczywiście dołączam się do apelu. Dokarmiam inne kotki na osiedlu. Nio, ale ile ja mogę sam zrobić... potrzeba więcej takich ludzi. Znam babcię, która ma jakies 80 lat i połowę emerytury przeznacza na kupowanie karm dla psów i kotów w jej okolicy. Podziwiam, ale jest trochę wredna dla ludzi