Czy można sprzedać przyjaciela? Wszystko zależy od sytuacji.....
Kilkoro z was naskoczyło tutaj na Clio bo chce iść na przód a na utrzymanie 2 koni jej nie stać. NIe znam ani tej dziewczyny ani jej sytuacji ale trochę ją rozumiem. Na pewno jej jej cholernie ciężko a takie posty są dla niej ciosem nawet jeżeli tego nie okazuje.
Jeżeli obdarzyła tego konia miłością a przez 3 lata naprawdę miała na to czas to nie pozwoli mu na krzywdę.
Nie miałyście nigdy własnych koni (?) Nie wiecie jakie wiążą się z tym wydatki, jak duża jest odpowiedzialnośc. Wydaje mi się, a włąściwie mam nadzieję że gdyby kasa pozwoliła Clio na utrzymanie 2 koni na pewno nie przeszło by jej przez myśł żeby sprzedać konia bo nie ma dużych możliwości. Rzeczywiśtość niestety jest okrutna i czasami zmusza nas do trudnych decyzji. W gruncie rzeczy jednak każda zmiana jakoś tam wychodzi nam na lepsze.
Miałam konia najpier w dzierżawie potem dzierżawę zamieniłam na raty żeby już go mieć. Chodziłam koło niego, chuchałam i dmuchałam na moje szczęście pomimo tego, że po jednym z upadków została mi blizna, nie mogłam sama wybrać się w teren bo natychwiast zawracał galopem do stajni, nie umiał tak na dobrą sprawdę podstaw. Pomimo tego wszystkiego chciałam właśnie jego, on mnie kręcił i czułam że jest dobry tylko potrzeba nam trenera (którego nie mieliśmy). Znalazłam dla niego pensjonat i super trenera. Ale po powrocie z wycieczki dowiedziałam się, że koń będziem sprzedany w ciągu tygodnia...
Rozerwali mi w tym momencie serce ale już nic nie mogłam zrobić bo cała suma już była wpłacona a teraz mieli go tylko odebrać.
Przez ponad pół roku wogóle się nie mogłam poskładać do kupy. Ryczałam w budzie w domu i nawet teraz jak to piszę płyną mi łzy.... Jeżdziłam nadal, nic nie było w stanie powstrzymać mnie od jeździectwa, ale dziurę w sercu będę nosić już do końca. Teraz prawie rok po rozstaniu gdy przymyślałam sobie na zimno to co się stało nie jest aż tak źle.
Od kiedy sprzedano tamtego konia nie jeżdżę w tamtej stajni (czasem tylko poklepać tyłek w teren), BARDZO poprawiły się moje umiejętności jeździeckie, dosiadałam koni na konkursy C w skokach, miałam kilku różnych naprawdę dobrych trenerów, poznałam smak rywalizacji w zawodach i zwiedziłam całą masę nowych stajni. Tamta tragedia (dla mnie
) sprzed roku ma tutaj właśnie swoje pozytywne skutki. Ze "swoją" miłością utrzymuję kontakt, od czasu do czasu go odwiedzam a na codziń pozostały mi wspomnienia, kilka fotografii i tabliczka z jego boksu nad łóżkiem.....
Myślę, że Clio też mocno odczuje utratę swojego przyjaciela ale po pewnym czasie tak samo jak ja odczuje też pozytywne strony tego zdarzenia więc proszę Was nie krytykujcie jej za to co musi zrobić! (Tym bardziej, że nie oddaje tego konia na rzeź jak ostatniego śmiecia bo już nie jest jej potrzebny tylko chce jej zapewnić dobry dom i opiekę) Nie wiecie w jakiej sytuacji postawi Was życie i do jakich wyborów będziecie zmuszeni. Dopuki byłam ze swoim koniem a nawet gdy go nie miałam byłam pewna tak samo jak Wy, że nigdy go nie sprzedam bo go kocham ale os chciał inaczej. Mnie też potępicie? No bo przecież mogłam jeszcze wyłożyć kasę i próbować się bić........
querer