myszko zrozum-my nie mamy zadnego wplywu na to
to jest jakgdyby kilka nieduzych dzilek ze starymi,malymi domkami,plaze sie tam mnostwo przybled bo dziadek ma tez kury,wiec wyjadaja im tam.
mysmy musieli bardzo dlugo pracowac na to zeby przypadkiem naszego wlasnego psa nie przegonil,i w ogole bo to juz bardzo stary czlowiek ktory po prostu kotow i psow nie znosi.
a tamte koty po prostu dokarmialismy w maire naszych mozliwosc.
nie mieszkamy z nim,bywamy tam ok raz na tydzien dwa,wiec nie mam zadnego wplywu na to czy kot dostaje jesc czy nie.
jakby nie dostawal u nas szedly na inna dzialke zebrac.
gdyby to ode mnie zalezalo,to normalnie zabralabym tego kotka do siebie ale nie mam na to warunkow,
dlatego zastanawiamy sie co zrobic z ta sytuacja.
tak samo nie stac mnie na kastracje.to wydatek ok 200-300zl,gdybym tyle miala wykastrowalabym swoja suczke,a nie obcego kota.
sorry,ale bez przesady.moge pomoc temu kotu ze bedzie mial co jesc,nawet moj dziadek sie do niej lekko przekonal,i sam daje jej jesc,ale zadna pielegnacja nie chodzi w gre.
no coz,kotu sie duza krzywda nie dzieje bo codziennie dostaje jesc,ale tez z drugiej strony wiem ze jakby nie dostawal tu to poszedl by gdzie indziej.
tak niestety jest.
dlatego prosze,nie naskakujcie na mnie bo ja nie moge duzo...