sprawa jest bardziej skomplikowana -
pies ma kłopoty ze stawem łokciowym, często kulał,
to się zaczęło jak miał jakieś pół roku -
jeden wet, u którego wtedy się leczyliśmy, powiedział, że to normalne u dużych ras, że do dwóch lat to się może zdarzać
i żeby broń Boże nie dawać wapnia, bo szkodzi na serce;
leczone były skutki a nie przyczyny,
psu się nie poprawiało i zmieniliśmy weta,
ten natomiast twierdził, że to zbrodnia nie podawać młodemu psu wapnia i zaczął go nawapniać dożylnie,
pies kulał żadziej, zdarzało się to raz na dwa, trzy miesiące,
wtedy jechaliśmy do weta, psiak dostawał zastrzyk i na pewien czas był spokój;
ale też mnie to 'leczenie' nie satysfakcjonowało więc po raz kolejny zmieniliśmy lekarza -
tu się dowiedziałam, że nikt nie podaje już wapnia dożylnie, że to jakaś stara, przedpotopowa i w dodatku nieskuteczna metoda'
no i nastąpiła całkowita zmiana leczenia - pies dostaje leki przeciwzapalne i przeciwbólowe, Arthroflex i suchą karmę,
- w tej odchudzającej to chodziło o to, że musieliśmy odciążyć stawy ile się dało, mój pies musi być po prostu szczupły,
a nie tylko 'normalny', zrzuciliśmy ponad 4 kg
wet twierdzi, że sama nigdy nie zbilansuje diety psa tak jak to jest zrobione w suchych karmach
i tak ma się pokrótce historia naszej choroby, która wcześnie wykryta mogłaby zostać 'zduszona w zarodku'
każdemu z tych weterynarzy ufałam i skrupulatnie wypełniałam ich zalecenia, teraz już nie wierzę,
przez ich niedopatrzenia mój pies cierpiał,
cieszę się tylko, że teraz jest ok., piesek w ogóle nie kuleje, ma sie dobrze, jest pełen energii,
jest chętny do zabawy i długich spacerów,
ale już do końca życia będzie przyjmował leki i będę musiała na niego uważać, by go nie przeciążać,
a miał to być pies m.in. do leśnych eskapad z koniem...