Pies znajomych znajomych
zresztą sznaucerek nosił aparat ortodontyczny
kiedyś na pewnym forum toczyła sie dyskusja na ten temat więc teraz Wam troszkę skopiuję
Aparat wygląda mniej więcej tak jak taki dla człowieka, tylko przystosowany jest do psich ząbków.
Zabieg jest krótki, pod "głupim jasiem".
Pies nosi aparat od 2 miechów do nawet roku, wszystko zależy, jak szybko ząbki ustąpią. Potem nosi się jeszcze aparat wyjmowany, dopóki nie zakończy się czas wzrostu. Na moje pytanie, jak wsadzić psu wyjmowany aparat, Pani wet powiedziała, że to bardzo proste i że wszytkiego mnie by nauczyła.
Zrobiła już sporo takich zabiegów, pokazywała kilka odlewów ząbków innych psów. Takie "aparatowe" zabiegi przeprowadza się czasem dla psów, którym wady zgryzu przeszkadzają tak, że n.p. nie mogą jeść.
Kosztuje to ok. 500 zł plus wizyty, ok. 20-50 zł każda, ok. raz w miesiącu. Piszę wszystko około, ponieważ wszystko zależy, jak szybko "ustępują" psu ząbki.
Zabieg jest może nawet w pewnym sensie (wg Pani wet) "łatwiejszy" niż obcinanie uszu, czy ogonka psu
Oto, co się ostatnio dowiedziałam:
1. Aparat nie sprawia jako takiego bólu, ponieważ żaden pies by tego nie wytrzymał. Będzie tak długo drapał i wariował, póki by tego nie ściągnął. Weterynarz (który jest specjalistą w tej dziedzinie) zapewnił mnie, że aparat jest tak przystosowany dla psa, by sprawiał jak najmniej kłopotu.
2. Tak jak u człowieka, czasem coś tam w aparat wejdzie, czyści się go ze strzykawki pod ciśnieniem. Polecane są też specjane preparaty do zębów psiaka, w sprayu lub do płukania. Dobra jest rówwnież szałwia.
3. Środek uzywany do "głupiego jasia" jest bezpieczny, niestety nie pamiętam nazwy. Stosuje się go również do takich zabiegów jak czyszczenie uszu itp. i może być uzywany nawet codziennie (no ale nie przesadzajmy...)
4. Zabawki psiaka powinny być takie, które będzie brał na trzonowce. Chodzi o uniknięcie ucisku na aparat.
5. Karma powinna być sucha, ponieważ mokry pokarm szybciej zapycha aparat.
Aha, co do ranienia wnętrza pyska: dobrze założony aparat nie powoduje żadnych ran w psyku. Jedyną rzeczą nieprzyjemną, jaka może zaisnieć jest gdy psiak (n.p. przy obgryzaniu nogi stołu) spowoduje dłuższy nacisk na jedną stronę aparatu. Wtedy z jednej strony będzie aparat uciskał ząbki mocno, co może być przyczyną spuchnięcia dziąsełka przy kle. W takiej sytuacji konieczne jest odwiedzienie weta, by tam popoprawiać nacisk. Nie wiem czy jasno to wytłumaczyłam... I tak ją pilnujemy, w końcu to jeszcze szczeniak, do łebka przychodzą różne pomysły więc całe uważanie na aparat nie będzie jakoś specjalnie myślę, kłopotliwe.
Od przedwczoraj piesek nosi aparat. Na początku, ze zrozumiałych przyczyn, próbowała go ściągnąć, ale szybko przestał jej przeszkadzać. Mała umie jeść z miski i robi to normalnie, tak jak dotąd, to samo z piciem.
Po jedzeniu psikamy jej do pyszczka płynem o nazwie deodent, aby nie dopuścić do rozwijania się bakterii. Środek ten jest używany zwykle do czyszczenia ząbków i zapobiegania brzydkiemu zapachowi z pyszczka.
Nie bardzo wiem, jak opisać aparat Jest dosotosowany do wielkości pyszczka, wygląda nieco inaczej niż ten opisywany przez Sylwię. Piesek zachowuje się normalnie, rozrabia i biega po ogrodzie. Na aparat nie zwraca uwagi, wczoraj jeszcze trochę mlaskała (co mnie wcale nie dziwi, w końcu nie od razu można się przyzwyczaić do ciała obcego), ale dziś już jest lepiej.
Zabawki powinna mieć takie, które bierze na trzonowce, czyli najlepiej takie podłużne. Dobre są też piankowe piłki, choć nasze nie wytrzymały jednego dnia Szybko zostały poszarpane, ale zabawa była świetna przy rzucaniu. Napewno nie można bawić się z nią w ciąganie. Ważne, aby zaaparatowane ząbki nie były zbyt uciskane. Zamiast deodentu polecono nam też płukanie szałwią. Trzeba uważać, żeby między druciki nie dostały się resztki jedzenia albo jakieś inne drobne kawałki. Należy podawać suchą karmę, bo taka rzadziej włazi między aparat.