No i już po pierwszych zawodach. Ku mojemu zdziwieniu oba konkursy zostały rozegrane bez większych przeszkód...
Ale po kolei: w pierwszym konkursie bezkonkurencyjny był Jandys - 140,5 metra, Janne przegrał z nim o 2 metry. Trzeba przyznać, że bardzo chytre zagranie Jakuba - on od zawsze miał duże problemy z psychiką, kiedy prowadził po pierwszej serii w drugiej zazwyczaj psuł skoki i spadał na dalsze miejsca. Tutaj wykorzystał do maksa fakt, że oddają tylko jeden skok. Trzeci był Robert Kranjec - potwierdził tym samym dobrą formę z kwalifikacji. Czwarty Michael Uhrmann - wygląda na to, że kolejny sezon będzie najlepszym z Niemców. Skacze bardzo pewnie i ładnie stylowo. Piąty - Daniel Forfang - na pewno duże zaskoczenie. On zawsze był dobrym, równym zawodnikiem, ale tak dobre rezulaty rzadko kiedy mu się zdarzały. Szósty - Morgi, naprawdę dobrze biorąc pod uwagę fakt, że czwartkowe treningi w Kuusamo były jego pierwszymi skokami na śniegu. Małysz zajął siódme miejsce, Kamil Stoch był 26.
Wieczorny konkurs był przeprowadzony pod dyktando Kranjca - prowadził po pierwszej serii, ale prawdę mówiąc myślałam, że nie wytrzyma presji psychicznej i zepsuje skok. Tak się jednak nie stało i odniósł całkowicie zasłużone pierwsze zwycięstwo w karierze. Drugi ponownie Janne - tym samym udowodnił, że jest prawdziwym mistrzem i że kolejny sezon będzie się liczył w walce o zwycięstwo. Dalej Michael Uhrmann, Andreas Kuettel (również jeden z moich ulubionych skoczków), Małysz i Morgi (ten drugi skok był naprawde świetny). Kamil Stoch 43.
Dla mnie zaskoczeniem na plus jest Martin Schmitt - 15 miejsce w pierwszym i 14 w drugim to naprawdę świetne rezultaty. Bardzo chciałabym, żeby Martin wrócił do światowej czołówki. Jest on prawdziwym mistrzem i wspaniałym człowiekiem.
Natomiast zaskoczenie in minus to postawa Bjoerna Einara Romoerena. W dwóch konkursach bez punktów! Zawodnik, który plasował się w treningach w czołowej trójce! Jakkolwiek w pierwszym konkursie przegraną można zrzucić na złe warunki, tak w drugim konkursie była to już tylko jego wina...