Witam,
Jestem przerażona tym co powiedział weterynarz na temat tego co czeka mojego psa. Chce go uśpić!!!
Zacznę od początku.
Mój sznaucer miniatura ma około czterech lat - jest przybłędą. 2 lata temu - w lutym biegał w okolicy mojego domu, zarośnięty, głodny z soplami , bez żadnej obroży - był to czas ferii więc moze ktoś go zostawił, więc razem z rodzicami go przygarneliśmy - potem się okazało, że to sznaucerek.
Jest bardzo wesołym, aktywnym zwierzakiem. Został zaszczepiony na niezbędne choroby, tu decydował weterynarz, ponieważ nie znaliśmy historii psiaka. Regularnie odwiedziałąm weternarza. Dodam, ze mieszka jakies 60 km od Warszawy, biega sobie po podwórku i ma ograniczony kontakt z innymi psami - tylko przez ogrodzenie. Ja mieszkam w Warszawie i zajmuję się nim tylko w weekendy jak jestem w domu. Dostaje do jedzenia suchą karmę.
Chodziałm z nim na spacery aż do pewnego dnia gdy zaatakował nas - zdążyłam go złapać na ręcę duży półdziki pies, wypuszczony przez właścicieli. Ugryzł mojego psa 2 razy aż ( sznaucerek wyrwał mi się ze strachu z rąk i uciekał) ąz dobiegłam i wyrwałam psinkę z jego pyska - do dziś nie wiem jak się stało, że nie miałam nawet zadrapania. Trzymałam go za pysk aż łaskawie pojawił się właściciel.
Z psem od razu pojechałam do weterynarza; dostał zastrzyk, po 2 dniach gorączka - kolejny wet - 2 dni w miarę dobrze się czuł - trzeci weterynarz - w końcu penicylinę ( chyba) zadziałała - otarł mi się o śmierć. Więc do dziś mam uraz i mieszam w takiej okolicy, ze właściciele wypuszczają swoje psy na ulicę. Zabieram psa samochodem na pola i tam biegamy.
Po świętach znowu wędrówka po przychodniach.
Sprawa jest taka, że często ktoś z mojej rodziny zawozi psa do weterynarza. Nie wiem czemu ale rzadko który powie jakie leki podaje psu. Albo na co pies choruje. A że mnie tam nie ma to tak naprawdę nic nie wiem.
Czuję się bezradna teraz. Po świętach zauważyłam że sznaucerek wygryzł sobie trochę sierści na plecach. Pojechałąm do weta w mojej mieścinie. Dostał zastrzyk - nie wiem z czym - odpchlenie. Smarowałam do wodą utlenioną żeby się ranka zaleczyła, potem maść na regenerację naskórka. ( miałą to być alergia, zmieniliśmy mu karmę) Po 2 tygodniach pies ma już 3 łaty. Więc moja mama zabrała go do kolejnego weta - a on na to że pies się zaraził ŚMIERTELNĄ BAKTERIĄ ( niewaidomo jaką - mama mówi że wymienił jakąś nazwę w łacinie). Dodam że troszkę mniej jadł i miał mniej energii - ale żadnej gorączki, apatii, wydzielin, opuchlizny - tylko świąd. Dostał w piatek jakieś zastrzyki - wet powiedział, że jeśli nie zareaguje do czwartku to najlepiej go uśpić.
Ale to tylko świąd!!!
Czy ktoś z was spotkał się z czymś podobnym?
Czy możecie polecić mi dobrego weta w Warszawie który bierze odpowiedzialność za swoje działania i słowa? W moim mieście każdy mówi co innego i nie wiem co robić.