a chce miec szczuplejsze biodra na wakacje..
Wiesz, że z bioder najtrudniej się zżuca?
Znam tylko jedną ćwiczenie na biodra... :? Jak się leży na ziemi i łączy łokcie <trzymane za głową> i kolana <zgięte> na przemian...
Ja sie odchudzam od 4 marca, ale mam powód... Wazyłam wtedy 67 kg przy 166 cm wzrostu - do czego to doszło Na dzien dzisiejszy na mojej diecie schudłam do 64 kg i zamierzam dobic do 55 kg - ale od razu ostrzegam ze jak sie chudnie wiecej niz 2 kg tygodniowo, to efekt jojo murowany.
Hej, mam niemal identic problem... nie wiem ile ważyłam jak zaczęłam się odchudzać, ale jesteśmy bardzo podobne w wymiarach... ja mam 167cm wzrostu...
waga zmienna...
wiem... ale za bardzo kocham słodycze... a wymiotować nie umiem
Ooo... ja też nie umiałam, nie rozumiałam Rzymian, którzy sobie pawie pióra wpychali do gardła... ale od jakiegoś czasu już nie mogę z moim okresem... lepiej mi się robi jak zwymiotuję... i czasem muszę sobie pomuc paluchem...
Kiedyś nie do pomyślenia...
Kora, jak mozna byc grubym i miec koloryfer na brzuszku? Pozatym wydaje mi sie, ze kobiety mają odrobine inaczej ułozone miesnie na brzuszku i nie mogą miec koloryferka, no a moją własną opinią, to nie podoba mi sie jak kobieta ma silne zaznaczone miesnie
Nie widziałaś kulturystek? Ona mają kaloryfery i to jakie... iki... ble...
No, a teraz nastąpią przeżycia Kasiuni a propo odchudzania...
Tak, odchudzam się... dlaczego? Jeśłi schudnę, nabiorę pewności siebie... może przetanę myśleć o sobie jak najgorzej... :? Byle bez przesady...
Boję się ża jakbym schudła, stałabym się jakąś wredną s**ą...
Nio, ale ok... Nie wiem, od kiedy się odchudzam... ale nie powinnam tego robić tak jak robię... bo to wpływa ch******e na moją psychikę... Cieszę się, że spodenki mam za luźne... ale jak ta idiotka, codziennie rano staję na wagę, taką elektroniczną... gdzie każda cyferka po kropce wyskakuje... WAŻCIE SIĘ RAZ NA TYDZIEŃ, nie jak ja...
Druga rzecz! Waga spada, spada... i w pewnym momencie stoi i nie należy się tym kscytować, tak jest... U mnie obecnie stoi... i mam paranoję... :? Nio a poza tym... ćwicze codziennie godzinę... 20-21... Jak mam dużo czasu to i rano... czasem joga... Nie jem słodyczy ani czipsów... ustaliłam sobie, że będę jeść cukierka czy coś w niedziele... ale... wiecie jaka ja jestem nienormalna, albo raczej normalna, nie wiem... Czy wy też tak macie? Ja jak postanowię, to nie ma bata, nic... A jak złamię postanowienie to tylko gorzej... Np. postanowiłam nie jeść mięsa... jak po tygodniu spróbowałam, to nic z tego... źle się z tym czułam... Tak samo ze słodyczami... jakbym coś sobie kupiła, batona czy coś i zjadła, to by potem z kolei mnie zjadły wyżuty... Bo ja przyjmuję takie myślenie... zjem... chwila przyjemności i co potem? Co z tego będę miała? Tylko zbędne kalorie... Moja matka powdziwia mnie za siłę woli... A ja wogóle nie mam siły woli... jeśłi chodzi o postanowienia w stylu zrobię to i tamto, czy nie zrobię... Jak postanowię coś na stałe i powiem sobie, że od tej pory już nigdy, to nawet jak spróbuję to potem już kompletna rezygnacja...
Co to ja jeszcze... Aha... rada dla odchudzających się... ja zaczęłam np. chodzić po schodach, zamianst windą, itp. Po prosy jak się da to wykorzystać taką szansę...
Powiem jeszcze co źle robię, to to że śniadań nie jem wogóle... bo nigdy nie jadłam... jak byłam mała, to chowałam po szawkach, po prostu nie mogę rano jeść... więc nie... potem wracam do domu po szkole, objadek... mądrze, o 17 kolaja i koniec... Jak mam jeszcze na coś ochotę to owocek, benenek, jabłuszko czy kiwi... I żyję tym żarciem teraz... o ile jak wcześniej pisałam o moich postanowieniach to po prosu potem o tym nie myślę... nie myślę np. o słodyczach... Ale jak już zjem kolację, to myślę tylko co jutro na objedek... Po prostu myśli krążą wokół objadu... Bo kolację to jem na takich chlebie w stylu "moje śniadanie", wiecie takie próchno... Mój brat wyszedł z pokoju z pudełkiem puzzli, ja myślę że to pudełko ciastek, na tramwaju była rekalama - babka, a właściwie jej ręce ułożone jakby obejmowała coś, ujęcie od góry, przy jej rękach pomarańcze, ja patrzę na ten plakat i widzę kiełbasę, zamiast jej rąk...
Paranoja...
Co ja jeszcze? Nie pamiętam... Aha... o figurze... Moje całe sadełko poszło w tyłeczek... i jeszcze nóżki... Wyglądam szczuple, dajmy na to... a tyłek jak stodoła... Mojej koleżance się podoba... bo sama twierdzi, że nie ma... Może i tak to fajnie wygląda z daleka... ale jak się zdjemie spodenki, to celulit... oj oj...