Ja też polecam "Zaklinacza koni". To najlepsza "końska" powieść, jaką w życiu czytałam. Opowiada o 13-letniej(bodajże) dziewczynce, która w zimę wybrała się z przyjaciółką(każda na swoim koniu) w teren na pięknym,świeżym śniegu....Dziewczyny mają wypadek. Przyjaciółka dziewczyny i jej koń Guliwer giną a sama bohaterka musi mieć amputowaną nogę...Jej koń, Pielgrzym odnosi też bardzo duże obrażenia. Zmienia się też duzo w nim. Boi się ludzi, nie daje się leczyć...Wszystko wskazuje na to,że dziewczyna już nigdy nie dosiądzie Pielgrzyma. Czy aby na pewno?