Ja startowałam na moim - nie moim (o tym już kiedyś pisałam) konisiu dopiero po 5 latach jazdy rekraacyjnej i po roku treningów, kilka razy w skokach - ale to nam szło średnio na jeża, gdyż "Maciuś", sercem pokonywał przeszkody z wielkim przerażeniem w oczach, chyba zdając sobię sprawę z faktu że nie ma do tego talentu ani możliwości. Więc pozostaliśmy przy ujeżdżeniu, które obydwoje uwielbialiśmy (on był w tym lepszy początkwo - baaardzo dużo mu zawdzięczam). Nasza kariera była krótka (1,5 roku) ale bardzo udana - niestety ja mam życiowego pecha - teraz jesteśmy dwie sieroty on sztywna noga ja złamany kręgosłup. Obydwoje skończyliśmy z jeździectwem, tylko on 2 lata wcześniej.