Ale dzisiaj było fajnie w szkole. Na plastyce mówiliśmy o van Goghu (uwielbiam go xO bo był jedynym malarzem, o którym czytałam książkę - pod tytułem "Pasja życia"), na polskim nawet interesująco, a na matmie śmiesznie.
Ale rano W. była CHYBA na mnie obrażona, ale nie wiem o co. Bo jak w pewnym momencie się zaczęłam śmiać z tego co Krzysiek powiedział, ona mi posłała takie spojrzenie, jakbym była jakąś idiotką, a ja nienawidzę tego spojrzenia. I w ogóle, miałam też niezawodne wrażenie, że mnie obgaduje i ciągle się na mnie z takim politowaniem patrzyła... Cóż. Ona taka jest. A mnie nazywa "obrażalską".
Jee, dzisiaj na przerwie sobie siedziałam pod klasą z Anią z 5a i Olą, a wcześniej strasznie obgadywałyśmy z Olką(ale to było mówienie prawdy!) Igora z 6a i jego tragiczne zachowanie na SKSie, a potem Ania zaczęła opowiadać co ich klasa robiła na muzyce, że mieli napisać o swoim idolu muzycznym, więc ja powiedziałam coś takiego:
- Jakby pani od muzyki wiedziała, że moim Igorem... - w tym momencie się zacięłam i chyba przez 5 minut się z Olą śmiałyśmy, a Ania nie wiedziała o co chodzi. Chciałam powiedzieć: "Jakby pani od muzyki wiedziała, że moim IDOLEM muzycznym jest Gerard Way, to chybaby zemdlała". Ale ponieważ wcześniej rozmawiałam z Olą o Igorze, a to dosyć podobne słowa... Lol. Mam nadzieję, że nikt niepowołany tego nie usłyszał! xO