Dobra, moze coś w końcu tutaj napiszę
Może ktoś jeszcze przeczyta?
Pan Antoni Lammer wielce przejął się Zagładą, ponieważ wielce wierzył w zagładę, lecz nie chciał, żeby nastąpiła ona tak szybko przez Zagładę, którą przyjął uważać za wielce niebezpieczną. Ale jak ma ochronić świat, jeżeli nikt mu nie wierzy? Nie wiedział. Pomyślał jednak, że swoje najlepsze pomysły ma po butelce alkoholu, więc sięgnął po kieliszek i butelkę. Niestety, butelka nie pomogła, ale nie należy się poddawać... Do trzech razy sztuka... Trzeba próbować do skutku...
..........................
Nie pamiętał po której butelce jego mózg wreszcie się wyłączył i przed światem po raz kolejny odkryła się jego wielce tajna i wielce skrywana tajemnica. Właściwie nawet on nie wiedział, że jest jakas tajemnica, ale kiedy zauważył po raz kolejny, że kiedy wytrzeźwieje, okazuje się, że zrobił coś wielce mądrego i wielce właściwego, zaczął się specjalnie upijać, by to wykorzystać...
W środku ciemnej, bezksiężycowej nocy, na środku pewnej pustej ulicy raptem sie rozjaśniło. Najpierw była to tylko mała, niebieska plamka, ale później zaczęła się stopniowo powiększać do rozmiarów koła od tira, by po chwili całkowicie zniknąć, nie pozostawiając po sobie żadnego śladu. Czy żadnego? Tam, na środku tamtej ulicy leżało nagie, skulone, muskularne ciało. Po chwili poruszyło jedną z kończyn i powoli się podniosło.
Pan Lammer nagle doznał wielkiej potrzeby wzięcia tabletki na migrenowe bóle głowy...
Wiatr jakby odetchnął z ulgą i znów zaczął spokojnie wiać po swojemu. Nie wyglądało groźnie. W tej chwili chłodny powiew smagał tego jasne, długie, miękkie, złote włosy, od czubka nosa, aż do samego końca puszystego ogona. Nazywało się Collienator. Było owczarkiem szkockim collie. Ale czy napewno?