Dobra Magdaland dołaczyła do gromadki po odnalezieniu chomika. Po tym wydarzeniu wszyscy postanowili iśc do siedziby kłusowników. Przeciwna byłą tylko Kinia, która uważała żebyśmy najpierw poszli do budki telefonicznej, która znajdowała się przy schronisku oddalonym od lasu o 2 km. Wszyscy poszli z Kinią twierdząc, ze to i tak w stronę siedziby. Kinia zadzwoniła, nie wiedziała jak opowiedziec cała sprawę powiedizała tylko " Kłusownicy kłusują w lesie Zwierzaki!" Policjant zaśmiał się i wydukał "Przecież ten las jest wciąż strzezony, wiesz dziecko- my nie zajmujemy sie takimi sprawami!". Dziewczynka rzuciła tak mocno słuchawką, że telefon delikatnie mówiąc zepsuł sie. Cała grupa w nogi. Za grupa pobiegł ochroniarz schroniska! Biegli tak aż do siedziby kłuswoników. ochroniarz widząc tą całą paczkę kłusowników siedzących przy grilu i piekących królika zwątpił. Wziął krótkofalówkę i natychmiast zadzownił na policję. Po 20 minutach Policja znalazła się w lesie, odznaczając cała grupę małymi medalikami z napisem "Jestem przyjacielem lasu!"... Cała grupa poszła już dumnie do lesniczówki, gdzie zastał ich Apophis cały czerwony ze złości:
"Gdzieście się podziewali?! Szukałem Was? Raz na pół roku jestem Was odwiedzic, a Wy takie numery!"... Magdalanad starała się wytłumaczyć, ale Apohis wciąż był naburmuszony. Wtedy wszyscy naraz wyciągli spod koszulek medaliki. Apophis zaczerwienił się teraz ze wstydu, że nikomu nie uwierzył. Wyciągną z kieszeni jak zwykle pare małych drobiazgów i przesiedział w naszej chatce cały wieczór. Gdy już wyszedł zapadł zmrok, wszyscy musieli się zmieścić w 2-piętrowej leśniczówce. I kazdy musiał coś sobie zjeść, gdy nagle zgasło światło... I słychać było głośne piski! ZŁODZIEJE!!
Apophis, wybacz