Skoro Fatty ominęła punkt drugi, to ja się wypowiem.
Od zawsze kiedy w moim domu były szczury, uczęszczały one we wszystkich wyjazdach rodzinnych. Zaopatrzone w jedzenie, wodę i ustawione klatką między siedzeniami tak, by nie trzęsło, znosiły podróż bardzo dobrze. Oczywiście w zimie w samochodzie nie może być zimno, a w lecie gorąco(lepiej włączyć klimatyzację, niż otwierać okna). Podróż nad morze z mojej miejscowości, kwestia 7-8 godzin, nie stanowiła nigdy problemu. Szczury zawsze zachowywały się spokojnie, początkowo ogarnia je euforia i tłuką się po klatce, ale później kładą się na swoich miejscach.
I przyznam, że znacznie lepiej brać dwa szczury, niż jednego. Nawet gdy szczur po raz pierwszy przeżywa taką podróż, z pewnością woli wtulić się przyjaciela, niż samemu przysypiać. Jak jeszcze miałam Kubę, to przy pierwszej podróży, co jakiś czas brałam go na kolana, bo niezbyt podobało mu się takie uwięzienie w klatce. Za drugim, trzecim, szóstym razem osiem godzin nie stanowiło dla niego żadnego problemu. Leżał spokojnie.
Piesze wędrówki to też nie problem. Z Kubą spacerowałam bardzo często i bardzo długo, pod warunkiem, że nie było zbyt gorąco i zbyt zimno. W lecie zazwyczaj chodziliśmy po lasach, parkach, miejscach nieosłonecznionych. Mogłam wyjść o 9 rano a wrócić o 21 wieczorem, żaden problem, pod warunkiem, że ma się smyczkę, jedzenie i picie. Smycz u mnie akurat była tylko asekuracją, Kuba nie uciekał, a przecież co jakiś czas trzeba było go puścić na trawę, żeby pobiegał i się załatwił. ; )
Z Borysem i Igorem nie wiem jak z pieszymi podróżami, bo tylko raz miałam szansę pojechać z nimi do lasu i pochodzić. Wtedy były dość małe, miały około pół roku i niechętnie wychodziły z kaptura.
I lepiej szczura puścić po domu i uchylić okno, by był jednak powiew świeżego powietrza, niż szlajać się z nim po podwórkach. Po pierwsze, szczur może się przeziębić(na co też trzeba bardzo uważać w samochodzie), pogoda może mu się nie podobać i może bać się hałasów (psy, roboty drogowe, samochody, dzieci
)