Tak sie zastanowilam i doszlam do wniosku, ze ja chyba jakas inna jestem, bo lubie pewnych nauczycieli, mimo ze na lekcji robia sajgon, nie sa super sprawiedliwi i np. wystawili mi 2 na polrocze
Przypadek nauczyciela, ktory zadaje masakrycznie duzo, ocenia surowo, a jak sie wkurzy, to szkoda gadac (ludzie zaplakani z sali wychodzili)... Czesto tak sobie mowie, ze go nie lubie, ze mam dosc i w ogole, ale tak serio, to jest bardzo dobrym nauczycielem i nie chcialabym, zeby uczyl mnie ktos inny.
A nie lubie tych nauczycieli, ktorzy uwazaja, ze chyba pozjadali wszystkie rozumy i traktuja uczniow jak gowno. Pewna pani doprowadza mnie do szalu swoim podejsciem do ludzi. Nawet inni nauczyciele maja jej dosc, bo wszystkich obraza. A na konsultacjach tlumaczyla rodzicom na przykladzie dodawania gruszek i jablek
ze ich dzieci to debile. Inna pani, ktora na szczescie nie uczy naszej klasy, ale mielismy z nia nieprzyjemnosc na zastepstwie, to juz totalna masakra, cala lekcje sie wydzierala i zwyczajnie nas wyzywala :? Inny przypadek nauczycielki, ktora juz nas nie uczy - ta byla taka wazna, ze w ogole nie raczyla odpowiadac na pytania i zawsze podkreslala, ze ona wie lepiej
Pewnego razu przez pol lekcji usilowalam sie o cos zapytac, az wreszcie babka raczyla na mnie spojrzec i stwierdzila, ze "prosze mi nie zadawac pytan"
I na koniec akcja z kobieta od PO - przyszlam na poczatku lekcji zglosic brak zeszytu (ktory zreszta nie byl potrzebny, bo cala lekcje cwiczylismy bandazowanie). Jak juz zaliczylam wszystkie cwiczenia na 5, babka zazyczyla sobie zeszyt, zeby mi wpisac oceny
a nastepnie wpisala mi 3 niedostateczne za cwiczenia, bo nie mialam zeszytu (a zglosilam to przed lekcja) i kazala mi przyjsc zdawac na przerwie. Na wyznaczone przerwy nie przychodzila (poszla sobie do domu) i przed koncem roku musialam zarywac inne lekcje, zeby jej zdac to bandazowanie, oczywiscie juz mi 5 nie dala, mimo ze zrobilam tak samo jak wtedy