Dobea, dobra.. zmusiły mnie siły naturalne.. zlamalam nogę... alke juz piszę...
W-wa, 30 kwietnia, 2003 rok
Co mnie skusiło do tego, żeby zabrac do szkoły butelkę???
No dobra... zacznę od początku.
w ŚRODĘ mieliśmy sztucznego śmigusa. No cóż,
(Ach, chyba nie musze przynawać że jestem najjj z całej zakichanej klasy)
Uwzięli sie na mnie więc postanowiłam że im dołoże... hehe.
oczywiście nie miało to nic wspólnego z tym, że wtedy po raz pierwszy widzialm na oczy zdumiona i wnerwiona psorke...
Nic nie pomoże.. nic w stylu "Ja nie chciałam!" , "Ja niechcący!" ,
"Buuu, to nie jaa!!!" Nie z nia te numery.. chyba zapisze się do klubu niezwyciężonych uczniuff.. No więc mialam zaraz...zaraz...
dobra, jeszcze raz..
No więc ...
Ej... cos tu nie gra...
Dobra JESZCZE RAZ ...ehh
Nio więc myślę...napelniam butlę...hehe
czekam aż nadejdzie odpowiedni moment....
Iii....BUCH!!!
(nieoczekiwana zmiana nastroju)
O mój BOŻE!!!!! przecież to.... (i tu następuje ten moment)
"TY NIEWYCHOWANA DZIEWUCHOO!! CO TY SOBIE WYOBRAZASZ???
ŻE MOŻESZ MNIE OBLEWAC!!?? M N I E???? DYREKTORKĘ?????
MARSZ DO GAABIIINEETUU!!!!!"
"ło mój boziu!" - pomyślalm sobie "co ja teraz zrobie!"
w sumie to nic ie zrobiłam
Była "rozmowa"
qrde co ja przezylam!!!
....
pierwszy razmnie tam poslali... brrr..
i mma nadzieje że ostatni..
I to już chyba koniec.. nic poza tym sie nie tało takiego hm.. strasznego
ale jeszcz eim sie dostanie... wrrr..
zobacza....
Ej, nio kochani forumowicze kończe z tym! nie udaje mi się. zaczne teraz opowieśc z dawnych czasów.. może to mi sie uda