Przypomniała mi się historyjka
w szkole mamy szafki, niestety jedna jest nad drugą. Mi się trafiło że mam na dole a na górze kolega z klasy... zawsze jak coś zrboił w szkole to matka go usprawiedliwiała, że on kochany nigdy by niczego takiego nie zrobił itd... od kiedy chodziliśmy do klasy, zawsze mi ,,dokuczał'' wypisywał po płotach moje nazwisko, a przy nim różne takie rzeczy
kiedyś wrzucił mi ubranie do śmietnika w parku... wracając do tych szafek
koleżanka śpieszyła się do dentystki, a zostawiła u mnie ubranie, właśnie on się ubierał. Stał tak, żebym nie mogła otworzyć szafki. Mówie: zejdź bo ona się śpieszy. A ten nic. W końcu jakoś otworzyłam szafkę, ten ją kopnął, rozwalił drzwi i zaczął mnie bić... laliśmy się z 5 minut, odszedł. Wracałam sama, ten wyskoczył zza budynku i raczął mnie wyzywać, wydzierał plecak, bił, pluł. Po godzinie doszłam do domu, jednak nic nie powiedziałam mamie. Na drugi dzień już na korytarzu się to zaczęło. Po lekcjach znowu było to samo. Na trzeci dzień nie wytrzymałam, podeszłam do wychowawczyni i wszystko jej powiedziałam. Do wychowawczyni zaczeli podchodzić wszyscy co to widzieli. Chłopak się rozpłakał, bo matkę wezwano do szkoły i obniżono mu sprawowanie. Potem poszliśmy na boisko, jego kumple zaczeli mi grozić, ale na groźbach się skończyło
Oberwało mu się bo okazało się ze robił tak wszystkim dziewczynom z klasy :mrgreen: