Nigdy nie wchodziłam do tematów zwiazanych z ptactwem.
Teraz żałuję bo dużo tu ciekawych rzeczy można sie dowiedzieć.
Bardzo lubię ptaki , niestety ograniczenia czasowo-mieszkaniowe nie pozwalaja mi na posiadanie owych.
Czuję szczególny sentyment do gołębi, poniewaz paręnaście lat temu hodowałam te ptaki.
Pierwsze dwie pary przywiozłam od mojego wuja. Łaziłam za nim i prosiłam.Na poczatku nie chciał sie zgodzić.Twierdził że to jakieś dziwactwo żeby dziewczyna hodowała gołębie.
W końcu zdołałam go przekonac.
To były gołebie zamojskie wysokolotne.Jedna para była biała-czubiasta, druga szaro-srokata, gładka.Były bardzo zgrabne, średniej wielkości, oczy miały bystre i czarne jak koraliki.
Wiozłam je do domu(Zamość- Gdańsk) w specjalnie przygotowanym
pudle.
Znajomy pomógł mi zbudować nieduży gołebnik w starej szopie na ogrodzie.Musiałam własnoręcznie wypleść siatkę z drutu do zrobienia zewnętrznych klatek.
Tak zaczęła sie moja przygoda z gołębiami.
Pamiętam, jakiego przeżyłam stresa gdy podługim czasie wypuściłam gołębie pierwszy raz żeby sobie polatały.
Wyskoczyły z gołebnika jak z procy i przeleciały na dach mojego domu.
ja z duszą na ramnieniu, modliłam sie żeby tylko nie postanowiły wrócic do Zamościa.
Posiedziały chwile na dachu, potem sie zerwały, zrobiły kilka kółek i wyladowały na gołębniku.
Odetchnęłam z ulgą, tym bardziej że wiedziałam na jakie wysokości potrafią sie wznieśc te gołębie.
Przekonałam sie o tym pare tygodni pózniej, gdy po wypuszczeniu moje pupilki wybrały sie na dłuższą wycieczkę.
Po parunastu minutach zobaczyłam tylko cztery kropeczki na niebie krązące wciąż w zwartym szyku.Myślałam że dostane zawału
Całe szczeście że niebo było przejrzyste.Latały tak, chyba ze dwie godziny, gdy zobaczyłam że sie rozdzieliły, pomyślałamże to koniec-pofrunęły w siną dal.
Bardzo sie martwiłam bo w gniazdach były już pierwsze jaja.
Jaka była moja radość gdy po pewnym czasie najpierw pojawił się jeden potem drugi i cała reszta. Pierwsze lądowały samce które wykonując taniec witały samice.
Po ok kilku tygodniach pojawiły sie pierwsze pisklaki, stadko powiekszało się i tak po pół roku nad moim domem krązyło spore stado biało- pstrokatych gołębi.
Uwielbiałam na nie patrzeć, szczególnie gdy przylatywały na daszek pod oknem w kuchni.Najpierw wypijały mleko z kociej miski a potem rozgrywały miedzy soba gorące romanse, sceny zazdrości, prawdziwe bitwy- na prawdę,obserwowanie tych ptaków było lepsze od ogladania telewizyjnych telenowel.Znałam każdego mojego ptaka z osobna, nawet w locie rozpoznawałam który jest który.Mogłabym napisać o moich gołębiach i ich przygodach spora książkę.
Bardzo żałuję że juz ich nie ma.......