Mnie ta cała reinkarnacja nie przekonuje. Jakaś duchowa ewolucja poprzez wiele żyć? Jak dla mnie - śmieszne. Ale z ciekawości spytam:
Czy według Ciebie Olu, mogłoby być coś takiego, że w tym zyciu jestem chrześcijanką, a w tym poprzednim byłam na przykład muzułmanką? Skrajnie inne podejścia do wiary - chrześcijanie akceptują wszystkich [przynajmniej teoretycznie...] a muzułmanie giaurów na suchej gałęzi by powiesili.
Dlaczego chrześcijanie "akceptują" wszystkich? Tylko i wyłącznie poprzez nauki Jezusa, które zostały sztucznie podczepione do historii Jahwe. Opowieści Jezusa "wygładzają" trochę złośliwy charakter Jahwe i nie dają mu dojść do głosu w NT. Natomiast islam... Masz rację, że jest to niezwykle okrutna i nietolerancyjna religia, w której władze stanowi dokładnie ten sam bóg (Jahwe, choć w islamie zwą go Allahem), który właśnie w islamie daje się poznać od swojej najprawidziwszej i najokrutniejszej strony. W chrześcijaństwie nie jest to widoczne tylko poprzez opaczne zrozumienie słów Jezusa, który mówi o zupełnie innym Bogu, pod żadnym pozorem nie o Jahwe.
Gdyby odrzucić nauki Jezusa, to chrześcijaństwo byłoby dokładnie tą samą religą, co islam. Z dokładnie tym samym bogiem.
Jeżeli wyznajemy wiarę w Jezusa (choć tu właściwie nie ma w co wierzyć - Jezus był postacią historyczną, a o jego istnieniu nie można mieć żadnych wątpliwości), to oznacza, że wierzymy w tego wielkiego, wspaniałego, miłosiernego Boga, o którym mówił Jezus w NT (nie jest nim Jahwe).
Według mnie to każdy człowiek ma jedno życie, które powinien jak najlepiej wykorzystać, jest oceniany według tego, co robił w czasie tego zycia.
Co w takim razie zrobić np. z takim 10-letnim chłopcem, który nagle i niespodziewanie zapadł na raka, a wkrótce potem zmarł? Jak osądzić jego życie?
Co z dzieckiem, które zmarło w czasie porodu, lub w krótko po nim? Jeżeli jest nieochrzczone to (wg. tego, co mówi Jahwe) nie ma dla niego wstępu do nieba.
Co w końcu zrobić z psychopatą o morderczych skłonnościach, który ma serce wypełnione do szczętu złem i nienawiścią, ale postępował dobrze ze względu na to, że przez całe życie kierował nim ksiądz lub mamusia?
Co w końcu z inteligentnym, dobrym człowiekiem, który dopuścił się zbrodni. Np. zamordował kogoś w obronie własnej?
Co z kobietami, które aby uratować swoje życie, wykonały aborcję (którą Jahwe - i tylko Jahwe - uważa za największą zbrodnię)?
Co z ludźmi, którzy nie chcąc cierpieć, zdecydowali się na eutanazję?
Teoria głoszona przez Jahwe nie potrafi odpowiedzieć na te pytania. Teoria o reiknarnacji - owszem.
A idąc twoim tropem, to każdy w końcu dojdzie do tego stanu doskonałości?? Napisałaś że tylko nieliczni. To co się stanie z tymi, którzy tego stanu nie osiągną? Będą się reinkarnowali wiecznie?
Według prawa karmy każde nasze kolejne wcielenie ma być poświęcone przyswojeniu sobie pewnego rodzaju nauki. Jednym słowem - błędy z poprzedniego życia mamy naprawić w tym życiu. Ale nie jest to proste. Nasza dusza w sposób jakby instynktowy dąży do powtórzenia scenariusza z życia poprzedniego. Czasem zdarza się, że ludzie po prostu nie potrafią wypełnić jednej z nauk i w przebywają w jednym wcieleniu przez mnóstwo kolejnych inkarnacji. Każdy z nich prędzej, czy później zda sobie z tego sprawę. I wtedy albo mogą za wszelką cenę próbować wypełnić tę naukę, albo poprzez praktyki medytacyjne, poprzez stosowanie jogi, samemu dojść do stanu nirwany. W ten sposób postępuje wielu mnichów buddyjskich, dla których nirwana jest najważniejszym celem w życiu.
Nirwanę można wywołać świadomie, ale także właśnie poprzez wypełnienie wszystkich narzuconych nam przez Boga i przez życie nauk. Obie te drogi prowadzą do tego samego Boga i pozwalają osiągnąć stan wiecznego szczęścia.
Przejście do nirwany nie jest też rzeczą obowiązkową. Są tacy ludzie, który - mimo, że teoretycznie spełnili wszystkie warunki - nie chcą przechodzić w ten stan i świadomie pozostają na ziemi jako nauczyciele duchowni. Żyją z pełną świadomością swego wyboru i doskonale zdają sobie sprawę z tego, co odrzucili.
Gdybym ja miała do wyboru, kalectwo za karę i ot, tak, z przypadku, wolałabym to drugie... Przynajmniej miałabym czyste sumienie, nie zastanawiałabym się, jakie krzywdy i zło na mnie ciążą... Wolałabym pogodzić się z pechem, wynikającym z niczyjej winy, niż z podłością, którą muszę odcierpieć, nawet nie znając szczegółów... Wmawiając sobie nieznane winy, można znienawidzić samego siebie za cierpienie, jakie się na siebie (i kogoś w przeszłości), sprowadziło... Ale co kto woli
Nie znając szczegółów? Właśnie w tym sęk - szczegóły można poznać w każdej chwili! Jeden seans regresingowy i już wiemy wszystko. Wiemy też, jak trzeba żyć, co robić, jak pracować nad sobą, aby w następnym wcieleniu stać się kimś lepszym, trafić do dużo lepszego wcielenia. Poradzenie sobie z tak trudną inkarnacją, wyjście z niej obronną ręką, pozwala nam na osiągnięcie niewiarygodnych korzyści w przyszłych wcieleniach.