Niech się nadzieje spełnią
Chyba to pisanie o kupach wywołało wilka z lasu
Dziś rano zbieram się do wyjścia z Dianką (rankiem sąsiadka jest zaspana, tak w ogóle cierpi na bezsenność/bierze tabletki i bywa różnie, więc utarło się, że na pierwszy spacer ja wychodzę z suczką), biorę się za wciąganie kozaków, a tu z korytarza dobiegają psie piski... Szybko dokończyłam ubieranie, wychodzę, a tam w otwartych drzwiach stoi Krysia z lamentującą Dianką. Okazało się, że zwymiotowała i najwyraźniej potrzebuje szybko wyjść... Kupa była straszna, niezbieralna (oprócz worków przydałby się piasek do zasypywania). Podejrzewam, że przejadła się smakołykami od mojej mamy, bo wszystko było świeżo gotowane, nie powinno zaszkodzić. Możliwe też, że nie pogryzła dobrze chrząstek, bo Krysia przyznała, że jadła łapczywie...
Na szczęście w ciągu dnia już było ok, ale ranek był zas...ny