Znalazłam to na stronie
http://www.schroniskogdansk.za.pl/ --------------------------------
Kiedy bylam mala, moje blazenstwa smieszyly cie do lez. Nazywales mnie swoja dziewczynka.
Zostalam twoim najlepszym przyjacielem pomimo wszystkich pogryzionych butów i zniszczonych przeze mnie poduszek.
Kiedy bylam "niegrzeczna" groziles mi palcem i pytales: "jak tak mozesz?", ale juz za chwile ustepowales.
Przewracalam sie na plecy, a ty drapales mnie po brzuszku. Troche dlugo trwalo zanim przyzwyczailam sie do zycia w mieszkaniu.
Ty byles ciagle okropnie zajety, ale pracowalismy nad tym wspólnie.Pamietam, jak sypialam w twoim lózku z nosem wtulonym
pod twoje ramie. Kiedy tak zwierzales mi sie ze swoich najskrytszych mysli i pragnien wierzylam,
ze moje zycie nie moze juz byc doskonalsze.Chodzilismy na dlugie spacery i razem biegalismy po parku. Jedlismy razem lody
(ja dostawalam tylko wafelek, bo "lody nie sa zdrowe dla psów", tak mówiles.
W domu ucinalam sobie dlugie drzemki w promieniach slonca, czekajac az wrócisz z pracy.
Wreszcie zaczales spedzac tam coraz wiecej czasu i rozgladac sie za ludzkim partnerem.
Czekalam na ciebie cierpliwie, pocieszalam, kiedy spotkalo cie rozczarowanie, kiedy miales zlamane serce.
Nigdy nie besztalam cie za nieodpowiednie decyzje, i skakalam z radosci kiedy wracales do domu zakochany.
Ona, twoja zona, nie lubi psów.Mimo to powitalam ja w naszym domu, okazalam jej szacunek i posluszenstwo.
Ty byles szczesliwy, wiec ja tez. Kiedy urodzily sie wasze dzieci, tak jak ty bylam zafascynowana ich zapachem i rózowoscia,
i tak jak ty, chcialam sie nimi opiekowac. Tylko, ze ona i ty martwiliscie sie zebym nie zrobila im nic zlego,
wiec spedzalam wiekszosc czasu wygnana do innego pomieszczenia. Zostalam "wiezniem milosci",
chociaz tak bardzo chcialam okazac im swoje uczucia.Kiedy troche podrosly, zostalam ich przyjacielem.
Wczepialy sie w moje futro i podazaly za mna niepewnym kroczkiem, zagladaly mi w uszy,
wsadzaly do oczu palce i calowaly w czubek nosa. Uwielbialam ich pieszczoty - twoje staly sie przeciez takie rzadkie.
Gdyby bylo trzeba bronilabym twoich dzieci wlasnym zyciem.Wslizgiwalam sie im do lózek i sluchalam szeptanych do mojego
ucha sekretów i najskrytszych marzen. Razem nasluchiwalismy, czy nie wracasz z pracy.
Kiedys, dawno temu, kiedy ktos pytal, czy masz psa, wyciagales z portfela moje zdjecie i opowiadales im o mnie.
Przez ostatnie lata odpowiadales tylko krótko "mam" i zmieniales temat.
Z "twojego psa" stalam sie "jakims psem" i miales za zle kazda sume, która musiales na mnie wydac.
Ostatnio dostales propozycje nowej pracy. Razem z rodzina przeprowadzisz sie do innego miasta.
Niestety, w nowym miejscu nie mozna trzymac zwierzat. Podjales wlasciwa decyzje, twoja rodzina duzo na tym zyska.
Kiedys ja bylam twoja jedyna rodzina...Cieszylam sie jak zwykle na przejazdzke samochodem,
kiedy wyruszylismy w droge do schroniska. Schronisko pachnialo brakiem nadziei i strachem wszystkich psów i kotów.
Wypelniles formularz i powiedziales "Na pewno znajdziecie jej dobry dom".
Wzruszyli tylko ramionami i popatrzyli na ciebie ze smutkiem.
Dobrze wiedzieli, co czeka psa w srednim wieku, nawet takiego z papierami.
Sila odgiales zacisniete na mojej obrozy palce swojego syna, który krzyczal "Tato, prosze nie pozwól im zabrac mojego psa!"
Martwie sie o niego. Dales mu wlasnie piekna lekcje przyjazni, lojalnosci, milosci, odpowiedzialnosci i szacunku dla zycia...
Unikajac mojego wzroku poklepales mnie po glowie. Uprzejmie odmówiles zabrania obrozy i smyczy.
Musiales isc, miales umówione spotkanie.Kiedy wyszliscie, uslyszalam jak dwie mile panie rozmawiaja ze soba na mój temat.
"Musial wiedziec, ze wyjezdza juz dawno. Dlaczego nie znalazl psu innego domu?" powiedziala jedna,
a druga dodala: "Jak mógl?"W schronisku dbaja o nas na ile pozwala ich napiety program dnia.
Karmia nas rzecz jasna, ale nie mam jakos apetytu. Na poczatku za kazdym razem kiedy ktos przechodzil kolo mojego boksu
podbiegalam majac nadzieje, ze to ty, ze zmieniles zdanie, ze to wszystko byl tylko zly sen, albo ze przynajmniej to ktos,
komu by na mnie zalezalo, ktos, kto by mnie uratowal. Kiedy zdalam sobie sprawe, ze nie mam co konkurowac z
rozesmianymi szczeniakami, nieswiadomymi wlasnego losu, zaszylam sie w kacie i czekalam.
Slyszalam jej kroki, kiedy pod koniec dnia szla po mnie. Poprowadzila mnie miedzy wybiegami do oddzielnego
pomieszczenia. Panowala tam bloga cisza. Posadzila mnie na stole, podrapala za uszami i powiedziala, zebym sie nie martwila.
Serce walilo mi w oczekiwaniu na to, co mialo sie zdarzyc. Czulam tez ulge: nadszedl koniec udrek dla wieznia milosci.
Zaczelam martwic sie o te kobiete - taka juz mam nature, tak samo balam sie o ciebie. Zeby ciezar, który dzwiga, nie przygniótl jej.
Kobieta delikatnie zalozyla na mojej lapie opaske. Lza poleciala jej po policzku. Chcialam pocieszyc te kobiete tak jak
pocieszalam ciebie lata temu i polizalam ja po twarzy. Pewnym ruchem wklula mi igle do zyly i poczulam, jak zimna substancja
rozchodzi sie po moim ciele. Zasypiajac spojrzalam w jej dobre oczy i szepnelam cichutko: "Jak mogles?"
Kobieta rozumiala psi jezyk. "Tak mi przykro" powiedziala, a potem przytulila mnie i pospiesznie tlumaczyla,
ze pomoze mi znalezc sie w lepszym miejscu. Nikt tam o mnie nie zapomni, nie skrzywdzi ani nie porzuci,
to miejsce pelne milosci i swiatla, inne niz na ziemi.Zbierajac resztki energii leciutko poruszylam ogonem,
próbujac wyjasnic kobiecie, ze to nie do niej byly moje ostatnie slowa.
To do ciebie, mój Ukochany Panie, mówilam. Bede zawsze myslec o tobie i czekac na ciebie po tamtej stronie.
----------------------------